Jest wiele sposobów na ulepszanie człowieka: edukacja, treningi, diety, wszczepy, narzędzia, co tam jeszcze. Jednak są one zawsze zewnętrzne względem naszych organizmów. A co gdyby tak przeprogramować nas... od środka? DNA to mniej więcej 700 megabajtów informacji zakodowanych w postaci około sześciu miliardów par ACTG. Gdyby tak znaleźć sposób na poprawienie naszego zdrowia i fizycznych możliwości nie w drodze nieskończenie powolnej ewolucji, ale "przepisując" nasze DNA w lepszy sposób?
Na tym, z grubsza, pomyśle, opiera się najnowsza powieść Blake-a Croucha pod tytułem jak w tytule. Crouch pojawiał się już na łamach tego blogu (na przykład tutaj albo tutaj), nigdy jednak nie w kontekście ulepszania ludzi.
Logan, główny bohater, a zarazem jedyny narrator historii, pracuje dla rządowej agencji zwalczania nielegalnych modyfikacji DNA. Sama agencja powstała w odpowiedzi na globalną katastrofę sprzed kilkunastu lat, kiedy to genetycznie zmodyfikowany ryż odporny na pewien gatunek wyjątkowo wrednej zarazy postanowił zmutować w niewłaściwą stronę - w efekcie na całym świecie zmarło z głodu ponad 200 milionów ludzi. Problem na szczęście udało się opanować, jednak nauczka pozostała: żadnych eksperymentów z genami!
To oczywiście natychmiast doprowadziło do powstania czarnego rynku nielegalnych laboratoriów genetycznych, a więc i rozmaitych rządowych agencji zwalczających ów proceder. Na jednej z akcji likwidowania takiego laboratorium Logan pechowo zostaje wystawiony na działanie nieznanej substancji. No i się zaczyna...
Książka jest fantastycznonaukowa, ale samej fantastyczności w niej raczej niewiele, natomiast od strony naukowej jest zdumiewająco rozbudowana. Autor poświęcił mnóstwo wysiłku i czasu na "ogarnięcie" tematów genetycznych (i ogólnie pojętych bioinżynieryjnych), dzięki czemu nawet ludzie z branży będą ją czytać z przyjemnością. W posłowiu Crouch wymienia zresztą wszystkich naukowców i firmy, z którymi się konsultował przy tworzeniu książki - lista jest imponująca.
Nie chcę za dużo zdradzić, powiem tylko tyle, że "Upgrade" to nie jest jatka w stylu Takeshiego Kovacsa, chociaż akcji tam nie brakuje. Autor nie odkrywa też od razu wszystkich kart - dużych niespodzianek jest kilka, w tym jedna na samym końcu.
352 strony powieści połknąłem w trzy wieczory i z przyjemnością oceniam ją na 10/10. Myślę, że to jedna z historii, do których będę wracał. Naprawdę warto.
Będę miała na uwadze,a najlepiej jakby był audiobook. Nie przeczytałam całej Twojej recenzji, by nie za bardzo wiedzieć o fabule. Chociaż nie przepadam za “wszczepili mu i uciech,i uciekł znaczy się.
Można czytać do końca. Zdradzam tylko drobne szczegóły z pierwszego rozdziału.
Jest audiobook na Audible, ale kupiłem na kindelka, siw poczyta, gdy będzie czas.