Dzień wczorajszy zapowiadał się normalnie. Rozwiozłem rano swoje samiczki do szkół, hut i fabryk a sam pojechałem na zmywak.
Przy okazji: jeden z moich Czytelników przyczepił się po lekturze tego wpisu, że wyrażenie "dzień wczorajszy" jest tu nie na miejscu i skierował mnie do poradni językowej, o tutaj: http://www.polonistyka.fil.ug.edu.pl/?id_cat=294&id_art=1124&lang=pl
Tam natomiast sugerują, żeby zamiast oficjalnego i napuszonego "dzień wczorajszy" używać po prostu "wczoraj" (analogicznie "dziś" albo "dzisiaj" oraz "jutro").
Czyli co: "Wczoraj zapowiadało się normalnie."? Hm.
Tak czy siak, przynajmniej wiem teraz, że ktoś tu jeszcze zagląda... 😉
W okolicach wczesnego popołudnia okazało się, niestety, że sterta naczyń spiętrzyła mi się dość niebezpiecznie, i że jak nie pozmywam dłużej to do piątku może się zawalić z wielkim hukiem.
Odwiozłem więc swoje samiczki do domu po czym, chcąc nie chcąc, wróciłem na swój zmywak.
Praca po godzinach ma tę zaletę, że można sobie posiedzieć w ciszy i spokoju, przestrzeń biurowa jest cicha i pusta, sporadycznie tylko słychać delikatny stukot klawiszy. Dzięki temu miałem okazję porządnie się skupić i zaledwie dwie godzinki później wracałem znów w domowe pielesze.
Już od drzwi zostałem zakrzyczany przez córę:
- Tata, tata, nie idź do kuchni bo tam jest dla ciebie niespodzianka! Tata a zgadnij co dla ciebie zrobiłam!
- Sama zrobiłaś?
- Nie sama. Mama mi trochę pomogła. Jeszcze robimy. No ale zgadnij, zgadnij!
- Jak zgadnę to nie będzie niespodzianki...
- Ale tata, to jest bardzo trudno zgadnąć, na pewno nie zgadniesz.
- Skoro na pewno nie zgadnę to nie zgaduję.
- Ale tata, nooo...
Przebrałem się w domowe ciuchy, w międzyczasie słuchając dialogów z kuchni:
- Przytrzymaj miskę
- Ale to się tak nudno trzyma. Mama, ty mieszasz a ja muszę tylko trzymać.
- No to masz, mieszaj.
(2 minuty później)
- Mama, ale to się ciężko miesza, już nie chcę.
- Przecież chciałaś mi pomagać.
- Ale to jest nuuuuudne.
- To trzymaj miskę
- Mama, ale już trzymałam przecież.
- To podaj mi tamto z pudełka.
- To?
- Tak. A teraz wlej to tutaj.
- Wszystko? Czy tylko trochę?
- Lej wszystko. A teraz sprzątnij na stole.
- Ale mama, miałam ci pomagać przecież.
- Właśnie mi pomagasz. Potrzebuję teraz miejsce na stole.
- No dobra...
I tak w kółko Macieju. Tylko żebym pod żadnym pozorem nie wchodził do kuchni.
(20 minut później)
- Tata, chodź już!
- A niespodzianka schowana?
- Tak, jest w lodówce.
- To co, mam nie zaglądać do lodówki?
- Możesz zaglądać, jest schowana.
Otwieram lodówkę, a tam na samej górze zalega sobie w okrągłej blaszce sernik, z żółtą galaretką na górze. Myślę sobie, skoro sernik nie jest niespodzianką, to co nią jest? Pytam żony:
- Sernik niespodzianka?
- Nie, niespodzianka jest schowana.
Na to córa:
- Tak, sernik, sernik! Ale nie jedz jeszcze, musi być w lodówce teraz długo i dopiero potem możesz zjeść go.
No i masz ci los, intryga się nie udała. Tak czy siak, będzie dziś smaczny deser...
3x czytałem i wiesz jakie mam wnioski? Przejebane macie, bo Wasza rodzina nie ma żadnych szans na wystąpienie w TVN, ani nawet w Polsacie…
Naprawdę? Właśnie pogrzebałeś moje najskrytsze marzenia 🙂