"Network Effect", piąta część serii "The Murderbot Diaries" nie zawodzi - jest równie wesoło jak w poprzednich czterech. Jedyna różnica to rozmach - tym razem Autorka wprowadziła więcej wątków, a także kilka nowych pomysłów. Akcja skacze z miejsca na miejsce, mamy ruiny obcego Rozumu, mamy duplikację jaźni (jak wszyscy dobrze wiedzą jaźń można rozłożyć na jaźń i tyźń, a w bardziej skomplikowanych przypadkach nawet na myźń), mamy kilka frakcji tłukących się między sobą właściwie nie wiadomo do końca o co. Jest tajemnica, jest mnóstwo technologiczych tricków, a nade wszystko jest fenomenalna narracja z punktu widzenia głównego bohatera, który w międzyczasie trochę już opanował rozumienie gatunku ludzkiego, ale jednak nie do końca.
Nadal nie jest to literatura najwyższych możliwych lotów, ale zdecydowanie polecam każdemu fanowi satyry sci-fi.
Aha, jeszcze jedno. O ile pierwsze cztery części należy czytać po kolei, o tyle piąta jest jakby osobną całością. Owszem, są tu i ówdzie odniesienia do poprzednich wydarzeń, ale luźne i bez większego związku z bieżącą fabułą. Tak więc jeżeli ktoś zacznie lekturę serii od piątego tomu, nie straci zbyt wiele.
Moja prywatna ocena: 9.5/10.
To ja zaczynam od V części, gdyż Twoja recenzja mnie zachęciła 🙂
Zasyłam serdeczności