Po raczej smakowitej acz raczej mało pożywnej teksańskiej rzeźni z zombiakami zapragnąłem czegoś bardziejszego. Ponieważ jednak nie chciało mi się za bardzo szukać nowości, postanowiłem po raz pierdylionasty zanurzyć się w świecie "Niezwyciężonego". Sprawa o tyle sympatyczna, że parę lat temu nabyłem w serwisie Audioteka.pl ten właśnie tytuł w formie superprodukcji, z bazylionem aktorów i solidną ekipą dźwiękową. Na bogato!
No i się zaczęło...
I choć czytałem już tę książkę (i słuchałem tej superprodukcji) tyle razy, że żeby to policzyć potrzeba by pewnie ze trzech osób i każda musiałaby zdjąć buty, po raz kolejny odleciałem w niemym zachwycie. Niewąskim trzeba być geniuszem, żeby napisać tekst, który broni się po ponad sześćdziesięciu latach nie tylko ideologicznie, ale też technologicznie.
Owszem, niektóre - pojedyncze - elementy trochę trącą myszką. Sondy zwiadowcze używają łącz transmisji telewizyjnej, a dane do urządzeń elektronicznych zapisywane są na taśmach magnetycznych. Ale to wszystko drobiazgi przy geniuszu samej fabuły, opisach krajobrazów Regis III i innych innościach. I chociaż znam ją prawie na pamięć, ciągle zaskakuje.
Po "Niezwyciężonym", którego odsłuchanie zajęło mi może ze cztery dni (całość słuchowiska trwa 7h1m), przyszła kolej na "Dzienniki gwiazdowe", tym razem w wersji Kandla (Kandela? nigdy nie wiem) czyli po angielskiemu. Nie wiem co takiego jest w tej książce, ale bez końca mogę słuchać o wirach czasoprzestrzennych, orbicie wyrzuconej niechcący w przestrzeń wołowiny, czy Ohydku Szaleju. "Dzienniki", w odróżnieniu od "Niezwyciężonego", mają tę zaletę, że można je łykać małymi porcjami, bo każda podróż Ijona jest niezależna od całej reszty.
"Dzienniki" starczą mi jeszcze może na dwa, góra trzy dni. Może wtedy będę już miał na chwilę dość panastaszkowej pisaniny i wrócę do jakichś zombiaczych mcdonaldsów, a może nie.
Siedzę tak, i lecę...
Kupiłem sobie na Sylwestra grę komputerową (taki żart przeniesiony do realu), Niezwyciężony. Niestety, tylko trochę pograłem, daleko nie zaszedłem. Graficznie, całkiem ładnie, niestety – bardzo brakuje warstwy słownej która dorównuje pierwowzorowi. Może pogram w następnego Sylwestra. Podobno komiks też ładny.
U mnie podobnie, też sobie kupiłem “Niezwyciężonego” jakoś bodajże w połowie stycznia, pograłem chwilę, ale nie wessało mnie. Ładnie zrobione, owszem, ale nudne jakby.
Niewiele brakowało i też bym kupił. Na szczęście brak wersji na Linuksa uchronił mnie przed impulsywnym zakupem, z jak ochłonąłem, to stwierdziłam, że nie bardzo mam chwilowo czas na granie, a pewnie stanieje.
Recenzje z tego co pamiętam były zgodne, że jako gra słabe. Ot, liniowa klikanka, gatunek praktycznie wymarły. I nudnawe. Pozostał pomysł i ładne obrazki. Więc odpuściłem.
To nie jest klikanka, bardziej FPP z zacięciem przygodowym. Paradoksalnie – mam poczucie że klasyczna klikanka mogłaby się bardziej sprawdzić. A może nawet turowa strategia.
Niezwyciężony jest z 1964 roku. W 1977 wystrzelono sondę zwiadowczą Voyager 1. Wysyłał on dane w postaci obrazów, a nie transmisji telewizyjnej. Obecnie, to już nawet nie są obrazy. Ale magazynem danych jest taśma magnetyczna! Po 60 latach pomysł Lema nie tylko jest aktualny, ale nadal wyprzedza rzeczywistość.
In the Voyager probes, if possible, data would be transmitted at a high rate back to Earth. However, if this rate could not be achieved (if it was not able to communicate with the tracking station, for example), then the data was stored on magnetic tapes. These magnetic tapes are still being used repeatedly for data collection and transmission onboard the probes today as they sail through interstellar space.
(https://www.allaboutcircuits.com/news/voyager-mission-anniversary-computers-command-data-attitude-control/) sekcja: Flight Data System
W wolnej chwili sprawdzę czy przypadkiem New Horizons również nie ma magnetofonu, bo kamery nadal nie ma. 🙂
Stachu rules
Znalazłem: New Horizons (2006 r.) ma dwa dyski SSD po 9 GB (jakim cudem pracują w temperaturze kilkunastu kelwinów?). To już postęp, choć nie doszukałem się, czy tam jest pamięć NOR, czy NAND. Typowo powinna być NAND, więc jest to nadal pamięć sekwencyjna, tak jak taśma magnetyczna – tyle że ciut szybsza. W obecnych warunkach sondy ta szybkość i tak nie ma znaczenia. Wobec powyższego i jeszcze powyższejszczego proponuję ogłosić Stanisława Lema Bogiem.