Udało mi się niedawno skończyć lekturę trzech książek Adriana Czajkowskiego (pardon, Tchaikovsky'ego), należących do serii pod tytułem jak w tytule. Dziś czas na szybciutką recenzję.
Dogs of War
Ziemia, na oko za kilkadziesiąt lat. Wojskowi próbowali używać robotów i automatów do prowadzenia działań wojennych, ale okazało się, że zbyt łatwo jest się do nich włamać i użyć niezgodnie z instrukcją obsługi, co prowadzi nie tylko do utraty gwarancji, ale również pejoratywnie wpływa na możliwości dalszego prowadzenia konfliktu. W efekcie spore połacie Ziemi zostały wykluczone z dalszego udziału w cywilizacji (brudne bomby, promieniowanie, wyjałowienie itd), a wojskowi przestawili się na... psy. Udało się skonstruować genetycznie zmodyfikowanego psa, który za pośrednictwem zdalnej elektronicznej smyczy daje sobą sterować, ale nie da się do niego włamać, bo to jednak zwierzę organiczne i ma swój rozum i instynkt. Pies taki może się łączyć zdalnie z innymi psami (i nie tylko), jest też częścią hierarchii, a dzięki instynktowi wspomaganemu ww. smyczą jest bezwarunkowo posłuszny swojemu przełożonemu.
Oprócz psów udało się przy okazji zmilitaryzować również niedźwiedzie, niektóre gady, a także... pszczoły, które operują na zasadzie inteligencji rozproszonej (jedna jaźń w tysiącu kawałków). Pojawia się też HumOS, czyli rozproszona inteligencja ludzka (całkiem inna niż pszczela).
Na plus: szybka akcja, solidne połączenie technologii z psychologią, niebanalna ewolucja głównego bohatera, mnóstwo interesujących motywów technologicznych.
Na minus: szkoda, że główny bohater umiera na końcu. No ale jak by nie patrzeć, wszyscy na końcu umrą, więc w sumie nie ma się czemu dziwić.
Moja prywatna ocena: 10/10, zdecydowanie warto.
Bear Head
Kilkadziesiąt lat później. Mars. Ludzie próbują uzdatnić Czerwoną Planetę pod przyszłych ziemskich kolonistów, wysyłają więc najpierw cybernetyczne elektroniczne pszczoły, które kładą podwaliny pod terraformowanie Marsa (sam pomysł na uzdatnienie planety jest dość ciekawy i chyba nigdzie wcześniej o nim nie czytałem - szczegółów nie zdradzę). A potem, jak już da się mieszkać na niewielkim obszarze, wysyłają mocno genetycznie zmodyfikowanych ludzi, psy, gady, niedźwiedzie - wszystkie te Bioformy, które tak dobrze znamy z pierwszej części, ale tym razem w celach całkiem niemilitarnych. Jim jest człowiekiem pracującym na samym dole marsjańskiej drabiny społecznej, z racji czego zarabia tyle, że ledwo mu wystarcza na życie. Dorabia więc sobie od czasu do czasu na boku przechowywaniem nielegalnych danych w głowie ("headware" mają wszyscy, ale nasz bohater ma go jakby więcej od reszty) - czasem pornusy, czasem jakieś dane lokalnych mafiozów, różnie.
Któregoś razu, przyciśnięty długami oraz głodem narkotykowym, zgadza się na załadowanie sobie do łba czegoś większego, co okazuje się być... świadomością niedźwiedzia przesłaną z Ziemi.
W międzyczasie na Ziemi zachodzą duże zmiany polityczne. Legalizacja Bioform miała miejsce już dawno, teraz zaczyna się ich ograniczanie. Widać dużo analogii do tego, co działo się z czarnoskórymi za czasów niewolnictwa i zaraz potem. Jeden z bohaterów jest parodią niedawnego prezydenta USA (tego z imieniem z Disneya).
Na plus: fenomenalne poczucie humoru, niebanalna fabuła, ciekawe rozwiązania technologiczne.
Na minus: główny bohater umiera jeszcze przed rozpoczęciem książki. Trochę też za dużo polityki jak na mój gust.
Moja prywatna ocena: gdyby nie ta polityka, byłoby 10/10, a tak jest 7/10.
Bee Speaker
350 lat później. Na Ziemi mamy sytuację raczej dramatyczną - żyje może 1% populacji sprzed trzech wieków, może mniej. Klimaty zdecydowanie a'la Mad Max, postapokalipsa pełną gębą. Na Marsie natomiast udało się - z pomocą Pszczół - uratować sytuację i wyjść na prostą. Marsjańscy ludzie odbierają sygnał SOS z Ziemi, wysyłają czteroosobową ekipę ratowniczą (dwójka ludzi, jeden pies, jeden wężojaszczur) - plan jest taki, żeby wesprzeć Ziemię i skierować cywilizację na tory odbudowy. Wychodzi jak zwykle, główny dowódca wyprawy ginie na samym początku, a potem jest już tylko gorzej.
Na plus: IRAE, solidnie pokumany model topniejącej cywilizacji, nietuzinkowo wyjaśnione jak właściwie doszło do kolapsu, dość żwawa akcja.
Na minus: Główny bohater umiera na samym początku. Chwilami trochę porozciągane (ale do wytrzymania), trochę za bardzo lokalne geograficznie. Na początku nieco niezrozumiałe.
Moja prywatna ocena: 9/10. Daje radę.
Reasumując
Seria jest solidna - mi osobiście najmniej podeszła część druga, ale patrząc całościowo - zdecydowanie warto. Wszystkie trzy części są prowadzone z wielu kamer. Rozdziały są zatytułowane imionami narratorów, więc od razu wiadomo co i jak. Fabuła każdej z książek jest zasadniczo liniowa, z niewielkimi wyjątkami i bardzo sporadycznymi retrospekcjami (tych najwięcej jest w ostatniej części, żeby objaśnić czytelnikowi co się właściwie stało).
Moja prywatna ocena całej serii: 9/10. Polecam.
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.