Robert A. Heinlein to jeden z Wielkich w krainie SF. Napisał nie tylko dużo, ale też i całkiem dobrze. Moja ulubiona to chyba "Obcy w obcym kraju", ale czytałem też "Dublera", "Drzwi do lata" oraz "Piętaszka" i wszystkie z przyjemnością.
Niedawno natrafiłem na kolejną jego powieść, pod tytułem jak w tytule. Jest to książka napisana w 1947 roku i ma bezpośredni związek z zakończoną niedawno WW2. Żeby za dużo nie zdradzić powiem tylko, że mi osobiście skojarzyła się trochę z "Wielką, większą i największą" (pamięta ktoś jeszcze Ikę i Groszka?), chyba głównie ze względu na młodzieżową obsadę głównych bohaterów.
Któż za młodu nie marzył, żeby polecieć na Księżyc, albo chociaż na orbitę? Kto nie budował modeli latających? Ja na ten przykład przez modelarstwo (lotnicze oraz rakietowe) prześlizgnąłem się za młodu bardzo szybko, okazało się bowiem, że nie tylko jestem kompletnym beztalenciem manualnym (co do dziś mocno mi przeszkadza w życiu - próbuję, owszem, ale idzie raczej różnie), ale do tego jestem osobnikiem do immentu leniwym. W dodatku za gówniarza brakło mi cierpliwości, która przy klejeniu modeli jest dość istotna.
O czym ja tu...
A, właśnie, modele. Trzech chłopaczków w wieku wczesnolicealnym buduje w ogródku model rakiety kosmicznej. Z tym, że chłopaki podchodzą do zagadnienia całkiem na serio. Mają wały ochronne, mają kamerę wideo do nagrywania eksperymentów, kombinują z różnymi składami paliw, konstrukcją silnika i dysz, mają nawet dynamometr do mierzenia siły odrzutu. A także solidną dokumentację wszystkich swoich rakietowych eksperymentów.
W takich oto okolicznościach fauny i flory spotyka ich wujek jednego z nich, uznany naukowiec. I proponuje im przygodę życia...
Lektura jest skierowana do młodszego czytelnika, ale dorośli też będą mieli frajdę. Od strony technologii dziś wszystkie opisane w książce klamoty wydają się nieco naiwne i przestarzałe, ale matematyka się zgadza, podobnie jak obliczenia astronomiczne i orbitalne. Pewne rzeczy się nie zmieniają.
Przeczytanie książki zajęło mi około tygodnia, z przerwami. Zakończenie jest urwane, co mnie na początku trochę zirytowało, ale zaraz potem okazało się, że ta powieść jest początkiem całkiem długiej serii. 13 książek, z czego ostatnia to "Starship Troopers", na podstawie której nakręcono w 1997 roku film pod tym samym tytułem (w polskiej wersji: "Żołnierze kosmosu"). Będzie co czytać!
Moja prywatna ocena: okolice 8 / 10.
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.