TLDR:
Natrafiłem kiedyś na problem komputerowy, który - chociaż z pozoru banalny - przerósł mnie kompletnie, a na koniec okazało się, że rozwiązanie miałem w zasięgu ręki od samego początku. Aż mi potem było głupio.
Jako subskrybent pakietu Office 365 (to stara nazwa, teraz to się wabi bodajże Microsoft 365, ale wtedy jeszcze było po staremu) mam prawo do zainstalowania Office na pięciu różnych komputerach.
W domu każdy ma swojego laptopa z Windows. I każdy loguje się na swoje konto, ale czasem kiedy potrzebujemy skorzystać z laptopa współdomownika, zakładamy sobie tam własny profil, żeby nie "zaśmiecać" gospodarzowi.
Tak też zrobiłem któregoś wieczoru na laptopie Żonki - potrzebowałem skorzystać z Excela, a że ona akurat Office nie potrzebowała to nie miała go zainstalowanego - żeby nie śmiecić, zalogowałem się do swojego profilu na jej maszynie, zainstalowałem tam Office, zrobiłem co miałem zrobić, wszystko gra.
Jakiś czas potem okazało się jednak, że i na jej profilu przydałby się Office - odpalam go więc pod jej loginem (nie musiałem instalować po raz drugi, bo już siedział w Program Files) i loguję się tam na swoje konto Office, żeby mi nie krzyczał o aktywacji.
Jeszcze raz: jestem zalogowany do laptopa na konto żony, a do Office loguję się na swoje (bo tam jest przecież opłacona subskrypcja) i klikam "aktywuj".
Efekt?
"Brak połączenia z internetem. Spróbuj ponownie później."
Połączenie z Internetem ewidentnie jest. Ale aktywować Office nijak na żoninym koncie nie mogę.
Przez miesiąc używała tego Office w wersji nieaktywnej, a potem się drań postawił okoniem i oznajmił, że albo go aktywuję tu i teraz, albo mam iść na drzewo. Oczywiście wszelkie próby aktywacji w międzyczasie kończyły się bzdurnym komunikatem o braku połączenia.
Myślę sobie, może nie można mieć dwóch aktywnych Office-ów na jednym kompie, pod dwoma różnymi loginami? Wylogowuję się więc na moim profilu, wracam do profilu żony - nie pomogło.
No to nie ma innego wyjścia, myślę, tylko przeinstalować Office od zera, na koncie żony. Wtedy musi pomóc, c'nie? Loguję się do siebie, wywalam Office z laptopa kompletnie, wracam na konto żony, instaluję od zera, w okienku aktywacji wpisuję swoje dane logowania…
"Brak połączenia z internetem. Spróbuj ponownie później."
Zaczynam dymić nosem i uszami, i z braku lepszych pomysłów piszę szczegółowe zgłoszenie do biura obsługi klienta MS - w końcu, do jasnej Anielki, jestem płacący klient, więc jakieś wsparcie mi się chyba należy, c'nie? Zgłoszenie wysłałem czatem na stronie MS - i po paru chwilach oczekiwania dostałem odpowiedź, żeby sprawdzić czy mam połączenie z Internetem.
Łapię się za szybko siwiejącą głowę i pytam babki o mocno indyjskim imieniu czy fakt, że odebrała moją wiadomość, a następnie była mi w stanie na nią odpisać, nie jest wystarczającym probierzem mojego połączenia z Siecią. Babka na to, że nodobrawsumiemapanrację, zróbmy sesję zdalną.
Sesja zdalna polega na tym, że konsultant MS podłącza się do naszej maszyny specjalnym softem (proces niezbyt skomplikowany, a po drodze nawet pojawia się iluzja, że mamy nad tym jakąś tam kontrolę) i grzebie nam w kompie w celu znalezienia problemu. Zaczynamy od tego, że loguję się na swoje konto MS w przeglądarce i pokazuję babce w ustawieniach subskrypcji, że mam zapłacone za Office 365 oraz że jeszcze nie przekroczyłem limitu pięciu kompów, na których mogę go zainstalować.
Następnie odtwarzam jej problem próbując aktywować Office. Zanim kliknę przycisk "aktywuj" mam przez chwilę kretyńskie przeczucie, że tym razem oczywiście zadziała, bo tak się zawsze dzieje kiedy wzywamy do rozwiązania naszego problemu jakiegoś wyższego nadszyszkownika. Ale jednak nie, komunikat o braku połączenia z Siecią pojawia się również i tym razem.
Następnie patrzę jak babka z supportu zdalnie odpala konsolę Powershell w trybie Administratora (prosi mnie po drodze o wpisanie lokalnego hasła), a następnie uruchamia serię tajemniczych komend, które - z tego co z grubsza zrozumiałem - mają za zadanie zresetowanie statusu aktywacji Office na lokalnej maszynie. A potem prosi mnie, żebym spróbował jeszcze raz.
Nic z tego. Office nadal uparcie twierdzi, że nie ma połączenia z internetem, więc paszoł won.
Potem babka zajrzała w rejestr, coś tam sprawdziła, coś tam skasowała i pisze do mnie po czacie, żebym znów spróbował.
Próbuję.
Bezskutecznie.
Kobitka się na chwilę zawiesiła, po czym poprosiła mnie, żebym jeszcze raz zajrzał na swój profil MS w przeglądarce, w zakładce z subskrypcjami.
Zaglądam, sprawdzam, że status subskrypcji jest w porządku, a także, że współdzielenie licencji na Office jest włączone dla całej rodziny (czyli razem cztery kopie), z czego trzy są aktualnie zainstalowane na trzech różnych kompach (czyli mój, syna i córki).
I tu mnie tknęło.
Pytam babki, czy aktywację Office powinienem robić używając mojego konta Office, czy konta żony. Bo dotychczas próbowałem używać tylko mojego.
Ona na to, że jej zdaniem powinno zadziałać i tak, i tak, ale jak chcę to mogę spróbować aktywacji z konta żony. Próbuję…
Udało się!
Nauczka?
Aktywowanie Office powinno zawsze odbywać się na tym samym koncie Office, do którego jesteśmy zalogowani do Windows. Nie jest to dla mnie takie oczywiste (niby czemu miałoby tak być?) - ale tak właśnie jest.
Walę się z płaszczaka w czoło, dziękuję pani z supportu za współpracę, przekazuję kompa z powrotem prawowitej właścicielce…
… i żyli długo i szczęśliwie.
W kwestii obrazków na początku. Wydłużają niepotrzebnie proces przewijania. Z drugiej strony dają podgląd tego co ma być i będzie. Jakby jeszcze były klikalne i prowadziły do odpowiedniego miejsca w poście…
Podsumowując: nie