Tym razem bardzo krótko o formie i treści.
Często przychylam się do opinii, że treść jest dużo ważniejsza od formy. Woda kolońska pachnie tak samo w słoiku po ogórkach (umytym!) jak w oryginalnym opakowaniu. Truskawka w śmietanie pozostanie truskawką w śmietanie, nieważne czy poda się ją na tacy a'la Ludwik XIV czy na tekturce.
Czasami jednakże forma jest treścią sama w sobie. Czasami pudełko jest ważniejsze od zawartości.
Z językowego punktu widzenia, najbardziej trafia do mnie przykład podany kiedyś przez Stanisława Lema (pisałem już o Lemie, prawda?), który opisuje identyczną sytuację na dwa różne sposoby, i pokazuje nam, jak różnie czytelnik odbiera tą samą informację w zależności od formy przekazu:
1. "Antek wciągnął Mańkę w krzaki"
2. "Antoni, ująwszy dłoń Marii, powiódł ją w szumiącą leszczynę"
😉
O tak, forma jest istotna, szczególnie w środkach masowego przekazu, zwłaszcza tych publicznych, znaczy reżimowych. Przecież ta cała dyscyplina zwana marketingiem czy pijarem z tego żyje. Dopiero umiejętność samodzielnego wyciągnięcia treści z papki medialnej daje nam rzetelny pogląd na sprawę. A, że widzowie i słuchacze to idioci to żywią się emocjonalną papką nie zaprzątając umysłu zmartwieniami typu przyrost długu publicznego w tempie 6tys zł/sek czy życie kosztem przyszłych pokoleń. Po nas choćby potop!
Ubranie minimalnej czasem tresci we wlasciwa forme, to sztuka.
Minimalna lub zerowa forma z maksymalna trescia, to matematyka.
Uwielbiam forme, podziwiam matematyke. 🙂