Jak niedawno wspominałem, kultura samochodowa na drogach irlandzkich jest dużo większa niż w Polsce, chociaż ostatni raz jeździłem po Polsce przed 2006 rokiem, więc może coś się tam w międzyczasie zmieniło, nie wiem. W każdym razie ludzie są tutaj o wiele bardziej wyluzowani i się nawzajem chętnie przepuszczają, i jeszcze do siebie machają z uśmiechem przy każdej okazji. I nie jest to amerykański nieszczery uśmiech, który nie dociera do oczu, ale taki prawdziwy, serdeczny. Fajne to.
Niedawno miałem okazję wziąć udział w całej kaskadzie takich drogowych uprzejmości. A było tak:
Jadę sobie przez miasto, w sumie miasteczko, no ale jednak. Za chwilę skręcam w prawo, w podporządkowaną (przypominam, że w ruchu lewostronnym muszę w tym celu przeciąć pas z naprzeciwka). Ale że z naprzeciwka akurat coś jechało, zatrzymałem się grzecznie i czekam. Gość jadący naprzeciw mnie pomachał mi i pomrugał światłami, że mam skręcać, zwolnił i się zatrzymał. Zabieram się więc za skręcanie, tymczasem jednak z tej prawej podporządkowanej (w którą mam skręcić) widzę wystający nos auta, które też skręca w prawo (czyli tak naprawdę w przedłużenie mojego pasa ruchu gdybym jechał prosto). No więc zamiast mu skręcać przed nosem, do czego zresztą mam pełne prawo, macham mu i mrugam, żeby jechał. On na to banan z kciukiem, już miał ruszyć, kiedy nagle weszła mu przed maskę babka z dzieckiem w wózku, przechodząca na drugą stronę tej podporządkowanej. Gość więc przepuszcza babkę, ja czekam, gość z naprzeciwka czeka, wszyscy cierpliwi i wyluzowani.
A tu nagle BIIIIP jak mi coś nie pizgnie po uszach przez otwarte okno (ostatnio mamy upały na 22°C) to się prawie zesrałem ze strachu. Okazało się, że kobitce za mną w jakiejś dużej białej osobówce strasznie się spieszyło i nie podobało jej się takie przepuszczanie wszystkich. Do klaksonu dołożyła też gestykulację, bardzo wymowną.
No ale co zrobisz, nic nie zrobisz. Przeczekałem babę z wózkiem, gościa z podporządkowanej, pomachałem temu z naprzeciwka i pomalutku skręciłem w prawo. Usłyszałem jeszcze, jak babka za mną wystartowała z piskiem opon jakby faktycznie mocno się jej spieszyło.
Ot, migawka.
Gdy w 2017r „zjechaliśmy” do Berlina by tu zamieszkać byłam wręcz ogłupiała ze szczęścia, jak uprzejmi są tu kierowcy. Berlin cierpi na brak parkingów, więc większość ulic poza ścisłym centrum jest obstawiona równo parkującymi samochodami. I normalny widok to taki, że ktoś się wycofuje pomaleńku z bardzo ciasnego miejsca swego postoju, a reszta użytkowników jezdni cierpliwie i grzecznie czeka, nikt nikogo nie popędza ani klaksonem ani gestem. A jeśli pieszy stanie bardzo blisko skraju chodnika to jest pewne, że każdy nadjeżdżający samochód się zatrzyma, bo to może oznaczać, że ów pieszy ma zamiar przejść na drugą stronę ulicy. I w ogóle ludzie są tu mili, normalnie osoby całkiem obce, gdy złapiesz znimi kontakt wzrokowy zaraz się serdecznie uśmiechają, jeśli spotkasz kogoś w holu budynku, w którym mieszkasz, lub idziesz do kogoś, to zawsze są życzenia dobrego dnia. To są drobiazgi, ale one naprawdę umilają życie.
Miłego;)
Samo życie. Ja bym zatytułowała ten wpis: „Dzień jak co dzień (w Irlandii)” 🙂 I tak jak napisała Anabell w końcówce swojego komentarza – drobiazg, ale jakże umilający życie.
Zdarza się, oczywiście, czasem jakiś kierowca-raptus w gorącej wodzie kąpany, ale najczęściej ma on słowiańskie lico 😉 Wtedy zazwyczaj próbuję przekonać samą siebie, że przez takiego kierowcę przemawia perystaltyka jelit, a nie wrodzone chamstwo.
A propos chamstwa, to jak mi się zatęskni za Polską (czyli raz na jakieś 5 lat), to wtedy oglądam na YT kanał Stop Cham. Przechodzi jak ręką odjął! 😉
Zastanawiałeś się kiedyś, z czego wynika to nieuprzejme (eufemizm) zachowanie rodaków na polskich drogach?
Trudno, aby odniesieniem do jakości jazdy i kultury polskich kierowców był stan sprzed 2006 roku, kiedy to autor tekstu jeździł po polskich drogach. Od tego czasu tak wiele się zmieniło, że można to wręcz nazwać przepaścią. Jakkolwiek wciąż jesteśmy pod względem kultury jazdy pewnie w szarym końcu Europy, to trzeba uczciwie powiedzieć, że to nie to samo co 15 lat temu. Trochę za sprawą coraz wyższych mandatów, trochę za sprawą coraz ładniejszych i nowszych samochodów, trochę za sprawą tego, że prawie każdy ma kamerę na pokładzie, trochę po prostu za sprawą ewolucji. Takie kanały jak „Stop cham” pokazują sensacyjny wycinek rzeczywistości, ale to tylko wycinek. Sytuacja jak opisana w poście mogła równie dobrze 1:1 zdarzyć się w Polsce i pewnie często się zdarza. Ja z kolei nieraz w Irlandii byłem świadkiem fałszywej uprzejmości, gdy ktoś kogoś przepuszcza, ale gdy tamten przejedzie i już nie widzi, to dostaje „fucka” na pożegnanie. O oślepianiu długimi światłami, które jest na porządku dziennym szczególnie na prowincji – nie wspomnę. I, jednak ku obronie polskich kierowców, to przypomina mi się wizyta w naszej firmie gości z Włoch (2-3 lata temu, a więc sprawa świeża). Gdy zapytaliśmy jak im się podoba w Polsce, bo wiedzieliśmy, że byli pierwszy raz, to nie mogli ochłonąć z zachwytu, jak świetnie się tutaj jeździ: każdy przepuszcza każdego, wypuszcza z podporządkowanej, używa kierunkowskazów i najważniejsze: nie trąbi na drugiego!
No to bardzo dobrze, tylko się cieszyć! Co do oślepiania światłami to faktycznie tutaj się to zdarza trochę częściej niż w Polsce; z drugiej strony coraz popularniejsze są światła automatyczne; obstawiam, że w ciągu 5-10 lat problem zniknie samodzielnie…