Blog xpil.eu siedzi sobie na serwerze VPS. Oznacza to, że ja, jego administrator, właściciel, pan i władca, mam stuprocentową kontrolę nad jego zawartością. Nie jestem ograniczony żadnymi... khem... ograniczeniami narzuconymi przez firmę hostującą.
Prawie żadnymi.
Serwer ma ograniczoną ilość pamięci, przestrzeni dyskowej oraz danych przesłanych po łączu w jednostce czasu. To są jedyne limity, którym podlegam (no chyba, że dopłacę, ale póki co nie ma takiej potrzeby).
Co to oznacza w praktyce?
Na przykład to, że mogę się zalogować do serwera przez ssh i dowolnie modyfikować konfigurację dowolnej aplikacji zainstalowanej na serwerze. Mogę instalować i usuwać, a także włączać i wyłączać dowolne aplikacje. Mogę sobie tam trzymać kopie zdjęć albo kopać bitcoin-y (akurat do tego ostatniego ten serwer się słabo nadaje - ale możliwość jest). Mogę w zasadzie wszystko. Oprócz tego, czego nie mogę 😉
Czy są jakieś wady?
Oczywiście. Co najmniej jedna. Ponieważ mam pełną kontrolę nad całym serwerem, mogę w bardzo prosty sposób "zepsuć" ten serwer i pies z kulawą nogą się tym nie zainteresuje. Jeżeli ktoś ma serwer współdzielony (tzw. "shared hosting"), "popsucie" takiego serwera zdarza się niezmiernie rzadko, a jeżeli już się przytrafi, firma hostingowa dołoży wszelkich starań, żeby serwer "naprawić". Ja natomiast muszę kombinować samodzielnie.
Dziś rano znalazłem w skrzynce e-poczty dwie wiadomości. Jedna od serwisu Pingdom (bardzo fajna usługa i - dla pojedynczej domeny - całkowicie darmowa), druga od JetPack-a. Obydwie przekazały mi rozpaczliwą wiadomość, że xpil.eu nie działa.
Przestał działać około 3:40 nad ranem.
Myślę sobie, ki czort? Próbuję wejśc na stronę główną bloga, a tu informacja, że "error 302", że "cośtamcośtam varnish" oraz że Wogle.
To już był jakiś ślad. Zalogowałem się na xpil.eu po ssh i zapodałem komendę:
service --status-all
Paczę, paczę, i co widzę? Ano, usługa apache2 ma minusik zamiast plusika. Znakiem tego, serwer www leży:
[ - ] apache2
No to, niewiele myśląc:
service apache2 start
I co?
I wielki, czerwony ERROR, że niestety, bardzo mi ajmsorry, ale apache2 nie mógł wystartować, ponieważ port 80 jest już zajęty.
Co innego mogło mi usiąść na porcie 80?
Miałem odpowiedź przed sobą, w oknie przeglądarki, w szczegółach błędu 302:
varnish
Co się tak naprawdę wydarzyło?
Serwer, z jakiegoś tajemnego powodu, był się zrestartował w okolicach wpół do czwartej nad ranem. Po restarcie oczywiście automatycznie wstały wszystkie usługi. Varnish, którego kiedyś używałem, ale potem wyłączyłem, też wstał.
Co to jest varnish?
To jest usługa cache-ująca, dodająca skrzydeł większości stron internetowych dzięki przechowywaniu najpopularniejszych (a także ostatnio odwiedzonych) stron www w lokalnej pamięci RAM serwera, dzięki czemu są one serwowane bardzo, ale to bardzo szybko.
Dlaczego zrezygnowałem z używania varnish?
Bo okazało się, że memcached w moim przypadku jest równie dobry, a jednocześnie jest o wiele prostszy w obsłudze i konfiguracji. Dlatego wyłączyłem varnish a włączyłem memcached - i oczywiście odpowiednio skonfigurowałem W3TC, żeby od tej pory "gadał" z memcached.
Gdzie popełniłem błąd?
Ano, zapomniałem odinstalować varnish. Tylko go wyłączyłem. Po restarcie serwera varnish wstał, a skoro już wstał, to usiadł sobie na porcie 80, blokując dostęp Apaczowi. A skoro Apacz nie wstał, varnish, nie mogąc się z nim skontaktować, generował wszystkim błąd 302.
Ot i cała tajemnica...
Jak widać, posiadanie własnego serwera VPS to fajna sprawa, ale trzeba się liczyć z tym, że od czasu do czasu wydarzy się coś interesującego 😉
Końcem końców problem rozwiązałem tak:
aptitude remove varnish service apache2 start
Voila!
Lepiej ciasne, ale własne? Czy jakoś tak?….
Wręcz przeciwnie. Serwer VPS jest ogólnie „bardziejszy” od serwerów współdzielonych.
Mam pytanie z serii głupich.
A raczej dwa:
Od razu zacząłeś pisać „na swoim”?
Co Ci daje, poza komplikacjami, takie oto rozwiązanie?
Jeśli chcesz, możesz, masz czas odpowiedz proszę na nie.
🙂
Od razu zacząłem pisać w swojej domenie (tj. xpil.eu), natomiast na początku był serwer współdzielony. Ale ponieważ lubię gmerać (z racji zawodu i zamiłowania), a serwery współdzielone są mało „gmeralne”, wykupiłem sobie wreszcie VPS-a. Więcej mam z nim zabawy, niż to potrzebne, ale w moim przypadku to akurat wskazane.
Taka praca po pracy. Zrób to sam, Adam Słodowy, czy cuś…
Tak właśnie 🙂