Nowe oblicze recyklingu

https://xpil.eu/keb7n

Nie wiem jak to dziś wygląda w Polsce, ale Irlandia od stycznia tego roku wprowadziła nowy system pozwalający - przynajmniej w teorii - na bardziej efektywną obsługę opakowań wykonanych z materiałów recyklingowych. Dziś pokrótce opowiem jak to wygląda z punktu widzenia użytkownika końcowego.

System działa następująco: producenci, którzy przystępują do programu, umieszczają na swoich opakowaniach odpowiednie oznaczenia oraz "magiczny" kod paskowy. Następnie produkt trafia na półkę w sklepie, z ceną odrobinę wyższą niż dotychczas. Różnica wynosi - o ile dobrze kojarzę - między 15 a 50 centów. Kwota ta jest obowiązkowo umieszczona na opakowaniu. Mała puszka Coli jest warta 15 centów, butelka po litrowej wodzie gazowanej - 50 centów i tak dalej.

Po zużyciu zawartości opakowania można je zwrócić za pomocą takiej specjalnej maszyny, która na koniec drukuje kwitek, który następnie można wykorzystać w sklepie w charakterze środka płatniczego. Oprócz tego sklep, który zdecyduje się na obsługę tego typu opakowań (a więc pozwoli na postawienie w swojej okolicy takiej maszyny) dostaje od każdego opakowania dodatkowo jakieś ułamki centa, które teoretycznie powinny pokryć zużycie energii elektrycznej i co tam jeszcze.

Tyle teorii. A jak to wygląda w praktyce?

Głównym kłopotem jest, jak się można domyśleć, konieczność zgromadzenia większej liczby opakowań zanim się człowiek zdecyduje na ich zwrot. Bo przecież nie będę jechał przez pół miasta z jedną puszką wartą 15 centów, prawda?

Tak więc w styczniu zaczęliśmy gromadzić te opakowania zwrotne w pudełku. Jak się pudełko zapełniło, przełożyliśmy je do większego pudełka. Kontynuowaliśmy tę tradycję mniej więcej do połowy kwietnia, kiedy to największe dostępne pudło zaczęło już trzeszczeć w szwach. Nadejszła wówczas wiekopomna chwila i po raz pierwszy wyruszyłem, lekko pobrzękując, do stacji recyklingowej w okolicznym Lidlu.

Na dzień dobry okazało się, że z dwóch takich stacji jedna jest nieczynna, a przy drugiej stoi kolejka (na szczęście niezbyt długa). Dało mi to możliwość zaobserwowania procesu, dzięki czemu jak już nadeszła moja kolej, poszło mi dość sprawnie. Urządzenie jest w formie sporej szafy z okrągłym otworem na wysokości mniej więcej klatki piersiowej. W otworze widać niewielki, poziomy taśmociąg o profilu w kształcie litery "V". Po położeniu nań opakowania, taśmociąg ów przesuwa się dość żwawo, dzięki czemu opakowanie przelatuje pod czytnikiem kodów kreskowych, słychać pojedyncze "bip", na ekraniku kwota rośnie o 15, 25 lub 50 centów i możemy wkładać kolejne opakowanie. Przy odrobinie wprawy idzie to w tempie około jednego opakowania na niecałe dwie sekundy.

No więc szło całkiem fajnie aż do momentu, kiedy spróbowałem włożyć puszkę po Sprite-cie, która trafiła do pudła omyłkowo jako nieobsługiwana przez system. Maszyna zrobiła groźne "bi-bip!", cofnęła taśmociąg, wypluła na ekranie ostrzeżenie o nieobsługiwanym typie opakowania i się jakby zawiesiła na dobre 5 sekund. Próba włożenia kolejnej puszki poskutkowała komunikatem o "podejrzanej aktywności" i nastąpił automatyczny koniec cyklu. Dostałem wydruk na pięć euro z jakimiś niedużymi groszami, a zaraz potem ujrzałem komunikat, że maszyna nieczynna. Nie bo nie.

Czyli tak: z dwóch maszyn mam dwie nieczynne, a w pudle jeszcze mnóstwo puszek i butelek. Hm.

Wszedłem do sklepu po poradę, ale kasjerka nic nie wiedziała, a nikogo innego z obsługi akurat nie było (godziny były późnoporanne i sklep był praktycznie pusty). Wychodząc zauważyłem przy drzwiach jakiegoś gościa w kombinezonie roboczym, więc z nadzieją zapytałem go, czy może tu pracuje i czy może zerknąć na tę maszynę.

Pan co prawda tam nie pracował, ale uczynnie podszedł ze mną do maszyny, bo sam był ciekaw. I tu się zrobiło trochę jak w tym starym kawale o zatkanej toalecie (jak ktoś nie zna, proszę dać znać, opowiem) - okazało się bowiem, że maszyna już działa w najlepsze.

Przeprosiłem pana za kłopot i przez kolejnych parę minut dzielnie wtykałem puszki i butelki do otworku, za co zostałem nagrodzony kolejnym wydrukiem na jakieś 12 czy 13 euro pi x oko. Schowałem go skrzętnie do portfela razem z tym poprzednim i teraz czekam na jakąś okazję pójścia na zakupy do Lidla, do którego akurat chodzę dość rzadko; mam tylko nadzieję, że zdążę zanim mi te druczki wyblakną, są bowiem drukowane na dość byle jakim papierze.

Wnioski? Jeszcze nie wiem, zobaczymy jak to będzie wyglądać za pół roku, za rok, za pięć lat. Na razie podchodzę do tematu bez większego entuzjazmu. Tym bardziej, że mam przecież pod domem własny kosz na recykling, opróżniany regularnie raz na dwa tygodnie. Z drugiej jednak strony mieć piętnaście centów a nie mieć piętnastu centów to już się razem robi trzydzieści centów, nie w kij dmuchał, nieprawdaż.

Hm.

https://xpil.eu/keb7n

4 komentarze

  1. W sumie jako osoba, które pewnie jak coś wie gdzie odesłać, jeśli chodzi o jakieś bardziej lokalne przypadki:
    – czy bony z butelkomatów mają jakaś datę ważności?
    – czy bony z butelkomatów są akceptowane tylko w sklepie/sieci przy której stoi dany butelkomat?
    – czy butelkomat przyjmuje butelki PET z zadręczonymi zakrętkami?
    (pytanie bonusowe, czy teraz u was też łączą zakrętkę z butelką „trwale”?
    – czy butelkomat przyjmuje jedynie „butelki o idealnym kształcie?
    (bo ja akurat jak mam jakieś butelki z Słowackich włojarzy, to je przechowuję w wersji skompresowane do odania).
    – Jak duże butelki przyjmuje butelkomat – w PL kaucja ma nie obejmować butelek >5l, ale ostatnio ktoś mnie uświadomił iż są PETy (głównie z sokami) w przedziale 2,5-5 L) – bo logiczne jest, iż 2,5 L pepsi jest przyjmowana.

  2. > czy bony z butelkomatów mają jakaś datę ważności?

    Nie.

    > czy bony z butelkomatów są akceptowane tylko w sklepie/sieci przy której stoi dany butelkomat?

    Nie wiem, ale chyba tak. Na bonie jest logo sklepu.

    > czy butelkomat przyjmuje butelki PET z zadręczonymi zakrętkami?

    Nigdy nie dręczyłem nakrętek, trudno powiedzieć. Z zakręconymi – tak.

    > czy butelkomat przyjmuje jedynie “butelki o idealnym kształcie”?

    Podobno tak, ale nie testowałem jeszcze tolerancji.

    > Jak duże butelki przyjmuje butelkomat (…)

    Pojęcia nie mam. Póki co używałem wyłącznie butelek półtoralitrowych. Jeżeli chodzi o te „grube” butelki pięciolitrowe to chyba nie bardzo (dziurka za mała), ale jeżeli kiedyś zaczną produkować butelki pięciolitrowe o przekroju standardowych półtoralitrowych to może zadziałać, bo ten taśmociąg w środku jest dość długi. Tylko że taka butelka musiałaby mieć wysokość ciut ponad metr, trochę mało praktyczne do lodówki 🙂

  3. Dawno temu w Szwecji widziałem to zrobione dobrze. W sklepach były automaty, które przyjmowały opakowania. Puszki i butelki z twardego plastiku na pewno. Mniej więcej wszystkie, tzn. nie kojarzę, by łatwo było wpaść na wyjątek typu nieobsługiwana puszka (najpewniej zagraniczna musiała by być). Wydawały bon, który w kasie można było albo wykorzystać przy zakupach, albo – prawie na pewno – wymienić na gotówkę. Jak się szło na zakupy, to się brało od razu odłożone opakowania zwrotne.

    Jeśli chodzi o kosz na recycling, to jest to minimum klasę gorsze. Mogą tam trafić różności, niekoniecznie w stanie zdatnym do ponownego wykorzystania. Poza tym, dla tego typu posortowanych surowców, metodą „recyclingu” jest „recycling termiczny” czyli spalanie i odzyskanie energii. Przynajmniej w Polsce się stosuje. Tak, byłem zszokowany jak o tym usłyszałem, ale dowód jest np. tu https://eldorado-plast.com/czym-sie-rozni-recykling-tworzyw-sztucznych-mechaniczny-od-termicznego/

    I to było tak z dwie dekady temu. Tymczasem w Polsce nadal nie ma w użyciu wielorazowych butelek z twardego plastiku. Ba, większość szklanych butelek nie jest zwrotna.

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.