Bez prądu, bez wody

https://xpil.eu/Ta4EM

Wbrew temu, co może podpowiadać wyobraźnia po przeczytaniu powyższego tytułu, sytuacja nie jest wcale tak rozpaczliwa, jak mogłaby być.

Zacznijmy od prądu. Otóż, jak być może niektórzy pamiętają z mojego niedawnego wpisu (nawiasem mówiąc, pierwszego angielskojęzycznego wpisu na tym blogu), zdarzyło mi się ostatnio wyładować akumulator i musiałem męczyć sąsiada o garść rozbieganych elektronów.

Dziś rano stało się dokładnie to samo.

O ile tamto było w weekend, tak dzisiejsza przygoda miała miejsce o 8:10, kiedy to trzeba odwieźć dziecko do szkoły a siebie do pracy. Tymczasem auto ślepe i głuche. Dziecko się niepokoi (ona jest strasznie przejęta punktualnością w szkole i spóźnienie to najgorsze, co w jej mniemaniu może nastąpić), ja się wkurzam, no bo ileż można... Na szczęście udało mi się namierzyć szefową pobliskiego spożywczaka, która z kolei zagadała do jednej z babek za ladą i już po pięciu minutach miałem obok drugie auto ze sprawnym akumulatorem, a po kolejnych trzech (z czego dwie zajęło znalezienie wajchy otwierającej przednią klapę, ponieważ - okazało się - babeczka to auto kupiła przedwczoraj i jeszcze nie była w temacie) mój silnik działał w najlepsze.

No tak. Fajnie. Mam silnik na chodzie i rozładowany akumulator. A pod szkołą muszę auto wyłączyć na parkingu, żeby zaprowadzić dziecko do klasy. Hm.

Na szczęście (mam nadzieję, że za to sformułowanie nie zostanę niebawem ofiarą przemocy w domu), na szczęście więc, powiadam, Małża moja ciągle zalega na chorobowym z tym jej nieszczęsnym kręgosłupem, w związku z czym wsparła mnie logistycznie i zaprowadziła dziecko do szkoły, podczas kiedy ja trzymałem silnik w okolicach 2500 obrotów na minutę, ku zdziwieniu innych rodziców odprowadzających swoje pociechy.

Ktoś mi kiedyś tłumaczył, że akumulator zaczyna się ładować po przekroczeniu 2000 obrotów na minutę. Nie wiem ile w tym jest prawdy, jednak lepsza taka wiedza niż żadna. Moja znajomość motoryzacji ogranicza się do rozpoznawania przodu od tyłu oraz do umiejętności wykrycia braku paliwa w baku. Oleju ani opon już nie sprawdzam, chociaż ponoć powinienem. Jakby mi ktoś powiedział, że silnik działa na mielone ogórki albo na wydrypione katrzany, pewnie bym uwierzył.

Tak więc, odstawiwszy Małżę do domu w celu dalszego kurowania plecków, wykonałem szybki telefon do pobliskiego warsztatu samochodowego.

- Good morning.
- Hi, how are you?

Dla niezorientowanych: zwrot "how are you" bynajmniej nie oznacza, że pytający wykazuje jakiekolwiek zainteresowanie moim aktualnym stanem psychofizycznym. Jest to po prostu element protokołu komunikacyjnego, analogicznie do handshakingu TCP w czwartej warstwie. Najczęstszym błędem nowoprzybyłych imigrantów jest próba odpowiadania na to pytanie w sposób zgodny z prawdą. Pytającego nie interesuje, że nas w danym momencie jebie w krzyżu (przepraszam za to pornograficzno-chrześcijańskie sformułowanie) bądź też, że mamy właśnie depresję spowodowaną intensywnymi opadami deszczu. Poprawną odpowiedzią jest "not too bad, thanks", ewentualnie "I'm ok and you?" cy cuś w ten deseń.

A więc...

- Hi, how are you?
- Not too bad at all, thanks. Listen, I am looking for a new battery as my current one got flatten out 2 times recently and it's 4 years old.
- What's the car?
- Kia Cee'd 2007
- What year?
- Erm... 2007
- Yeah, we should have them batteries in stock.
- What's the cost, roughly?
- Depends, between 90 and 120 euros.
- Any warranty?
- Sure, each battery gets 2 years warranty.
- OK then, can I schedule an appointment for...
- No need to. Just bring your car and we'll fit the battery straight away. 10 minutes and you're done.
- Cool, thanks! See you soon.

W ten oto sposób okazało się, że nie tylko nie trzeba będzie płacić fortuny za nowy akumulator (w sklepie akumulator kosztuje około 110€, do tego dochodzi robocizna), ale też, że nie trzeba będzie moknąć w strugach ulewnego dziś deszczu tylko się przyjedzie, poczeka 10 minut i tyle.

No, tak przynajmniej mówi teoria. Jednak jak ogólnie wiadomo teoria zgadza się z praktyką tylko w teorii. W praktyce zaś na ogół różni się od niej znacznie. Tak też było i tym razem.

Przyjeżdżam do warsztatu w okolicach lunchu. Daję kluczyki, mówię że chodzi o akumulator. Pan wychodzi z moimi kluczykami, wraca za 5 minut i stwierdza, że potrzebuję nowego akumulatora bo ten jest stary. Na pytanie ile mu to zajmie odpowiada, że za 10 minut będzie gotowe.

Siadam sobie w poczekalni pełnej czasopism dla maniaków szybkich aut. Po około 20 minutach przychodzi pani z recepcji i mówi, że ona jest bardzo sorry, ale niestety do mojego modelu auta nie mają akumulatorów bo są potrzebne specjalne, które trzeba sprowadzić.

W tym właśnie momencie wiedziałem już, że będę miał dziś materiał na bloga 😉

Następnie pani powiedziała, że sprowadzenie zajmie chwilę, bo oni mają te akumulatory w innym oddziale, i że na godzinę 16:00 będzie wszystko załatwione. Ja jej na to, że jeżeli nie będzie zrobione do 17:30, zabieram auto, bo muszę dziecko odebrać od opiekunki - i że wówczas przyjadę nazajutrz rano. Zostawiłem auto, wróciłem na piechotę do pracy (zmókłszy przy tym okrutnie, albowiem lało jakby się Komuś Na Górze spłuczka popsuła) i teraz czekam na telefon z warsztatu, że gotowe i zrobione i Wogle.

Tymczasem w zupełnie innej beczce...

... przedwczoraj zdechła nam pompa do wody. Takie małe, elektryczne gówienko, które pcha wodę z wielkiego baniaka (te baniaki to materiał na osobną książkę, a w zasadzie na poemat heroiczny w siedmiu tomach wierszem, z suplementem) do kranów, do sracza, do zmywarki oraz do pralki.

Bez tej pompy woda leci z kranów (a w zasadzie ciurka), da się też kupę spuścić, ale zmywarka oraz pralka pozostają suche, co przekłada się bezpośrednio na jakość prania / zmywania.

Najpierw sprawdziłem bezpiecznik. Bezpiecznik działa. Pompa nie działa.

Wyłączyłem bezpiecznik główny. Włączyłem. Pompa nie działa.

Po prawie 20 latach edukacji podstawowej, średniej i wyższej technicznej, 99% mojej wiedzy polega na tym, że jak się wyłączy system a potem go włączy, to się naprawi. Niestety, pompy tej reguły nie znają.

Zadzwoniłem do spółdzielni mieszkaniowej z prośbą o podanie namiarów na jakiegoś "zaprzyjaźnionego" hydraulika. Powiedzieli mi na to, że nie mają nikogo takiego i że jak trzeba to biorą ludzi "z ulicy".

Wreszcie jeden z moich znajomych przyznał się, że kiedyś spotkał irlandzkiego hydraulika, który nie dość, że przyszedł na czas, to jeszcze umiał usunąć usterkę bez demolowania okoliczności. Dał mi do niego namiar. Zadzwoniłem.

- Hello?
- Hi. Am I speaking with Brian?
- Yes, whash up?
- Erm... I got your phone number from a friend; looking for help with water pump.
- Whash model?

Tak. Ja też się dziwię, że ktoś, kto do mnie dzwoni o pomoc przy skonfigurowaniu bezprzewodowego accesspointa, nie zna z głowy nazwy producenta i modelu, a najlepiej jeszcze numeru seryjnego.

- Whash model?
- Dunno. Will check at home this evening and give you a ring. Are you ok to take my call around 6pm today?
- Sure. We may even fix it on the phone - just need to know the model.
- OK then, thanks a lot Brian, and talk to you soon!
- Bye.

Tym samym nieznany ów Brian wlał w me serce odrobinkę optymizmu (nie zapominam jednak o zależności między teorią a praktyką) - być może już dziś wieczorem będzie można puścić pralkę, włączyć zmywarkę, a może nawet - szaleństwo! - wziąć prysznic...

To be continued 😉

https://xpil.eu/Ta4EM

4 komentarze

  1. ha ha ha :))))

    Przepraszam. Wspolczuje…:)

    Gdybym nie wiedziala w jakim kraju mieszkasz, to zgadlabym bez problemu.
    A teraz pozwol, ze przepowiem Ci przyszlosc: no washing, no shower 🙂

    Mnie kiedys w podobny sposob naprawiano ogrzewanie elektryczne (dzialalo pomimo wylaczania). Po kilku telefonach pan przyszedl i odcial doplyw pradu. Naprawil.:)

    1. Tia. Hydraulik nakazał przykur… tzn. puknąć w pompę młotkiem parę razy. Chyba z 5 minut zajęło mi zrozumienie, że chodzi mu o "collar" a nie o "color". Końcem końców nie udało się i ma przyjść jutro. Albo pojutrze. Oj, wiele wody w Liffey upłynie zanim woda w pompie naszej popłynie.

      Tymczasem sąsiedzi się zaoferowali ze wsparciem łazienkowo-waniennym, więc jakoś dajemy radę. Gdybym miał postawić sąsiadowi piwo za każdą przysługę, chłop już od jakiegoś czasu leczyłby się na wątrobę…

      A akumulator wymieniony. Okazało się, że około 15:00 przyjechał, ale niewłaściwy model. Ten właściwy dotarł o 17:30. O 17:45 już odjeżdżałem spod warsztatu. Ufff.

  2. No nie mów, że ciągle narzekacie na brak wody, jak pół Dublina pod wodą 😉 Hydraulik to wzięty zawód ostatnio. Jak coś to mam namiary na polskich hydraulików. Też mam taką pompę w domu, wymieniali mi tylko co prawda grzałkę i timer od tego boilera, ale byli na czas i wszystko działa od ponad roku…

    1. To się nazywa ironia losu. Tak, ciągle jesteśmy bez wody, chociaż udawałem dziś amfibię "na mieście". Jutro przyjdzie fach-owiec i skasuje jak za zboże za parę powłóczystych spojrzeń na pompę.

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.