Jak działa kredyt każdy wie. Najpierw trzeba się nieco nagimnastykować, żeby go dostać (między innymi wykazując regularne dochody sugerujące absolutny brak potrzeby brania kredytu), potem się go spłaca (albo nie) i tak to leci.
Kilka lat temu, w okolicach bodajże końca 2007. roku, wpadliśmy z żoną na pomysł otwarcia własnego biznesu. Policzyliśmy to i owo i wyszło nam, że na dzień dobry będziemy potrzebować ni mniej ni więcej tylko 16000€ - no i wystąpiliśmy do pobliskiego banku o kredyt na taką właśnie kwotę.
Pech chciał, że trafiliśmy na GE Money. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że to był kiepski wybór. Ale po kolei.
Wypełniliśmy co trzeba, przedłożyliśmy stosowne zaświadczenia i już po mniej więcej dwóch tygodniach otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź oraz formularz z danymi konta bankowego, na które te 16000€ ma być przelane. Wypełniliśmy, wysłaliśmy, czekamy.
Mniej więcej tydzień później, z rozmaitych przyczyn, stwierdziliśmy, że jednak nie chcemy tego kredytu ani tego biznesu, i że chcielibyśmy tą umowę kredytową odkręcić. Ponieważ jeszcze nie dostaliśmy pieniędzy, sądziłem, że to będzie prosta sprawa. Jak się okazało, trochę przesadziłem z optymizmem.
Zadzwoniłem do banku, dałem się zidentyfikować po czym zapytałem, czy da się ten kredyt "odkręcić", skoro jeszcze się tak naprawdę nie zaczął. Nawet zaoferowałem zwrot kosztów, jakie bank poniósł w związku z przetwarzaniem i przygotowaniem tej mojej oferty kredytowej (taki jestem uczciwy, a co!). Pan po drugiej stronie słuchawki powiedział, że nie będzie z tym najmniejszych problemów ani żadnych dodatkowych kosztów, i żebym wysłał całość kwoty (czyli 16000€) czekiem pod wskazany przez niego adres.
Trochę mnie to zdziwiło - niby wiem, że tu w Irlandii większość spraw załatwia się na gębę, a oszustwa są sprawą marginalną, ale jednak inna sprawa zapłacić hydraulikowi 50€ za puknięcie młotkiem a inna wysłać w ciemno 16000€ pod adres podany przez telefon. Tym bardziej, że - drobiazg, ale istotny - ja tych pieniędzy jeszcze nie dostałem na konto, więc nawet nie było czego oddawać. Ponadto, nie miałem (i zresztą nadal nie mam) książeczki czekowej, więc wyjaśniłem panu, że bardzo się cieszę, że to tak łatwo odkręcić, tylko że ja bym wolał przelać te pieniądze na konto zamiast wysyłać czek. I że jak tylko pieniążki wpłyną do mnie, tego samego dnia wykonam przelew na całość kwoty i gotowe.
Pan mi na to, że ok - podyktował mi przez telefon dane konta do przelewu (dziwne, spodziewałbym się raczej dokumentu wysłanego do mnie pocztą... no ale ok) i się rozłączył.
Po paru dniach otrzymałem telefon od banku, że zalegam ze spłatą pierwszej raty kredytu, ale jeżeli spłacę ją w ciągu trzech dni roboczych, nie będzie żadnych problemów. Ja na to, że przecież kredytu miało już nie być, i że czekam na pieniądze żeby je tego samego dnia zwrócić. Niestety, pani z uporem twierdziła, że całe 16000€ zostało przelane na moje konto około czterech tygodni wcześniej i że jak nie zacznę spłacać to oni będą musieli doliczyć karną opłatę.
Wyjaśniłem pani na spokojnie, że mógłbym przeoczyć kwotę rzędu 10 albo 100€, ale szesnastu tysięcy na pewno bym nie przegapił, i że jestem przekonany, że te pieniądze nigdy do mnie nie dotarły. Żeby było zabawniej, pani mi powiedziała, że całość kasy poszła na moje konto w oddziale w Limerick, podczas kiedy ja z Limerick nie miałem nic wspólnego, a konto miałem w oddziale w Donegal. Wyjaśniłem jej to, a ona na to, że sprawdzi i oddzwoni.
Oddzwoniła nazajutrz, twierdząc, że jednak mam konto w Limerick, że przelew poszedł już dawno, i że mam zacząć spłacać bo jak nie to będą kary. No tu już się we mnie wzburzyło, ale - na spokojnie - zaproponowałem, że wyślę jej wyciąg wszystkich transakcji z mojego konta, na kwotę powyżej 2000€, za ostatnie 3 tygodnie. A ona mi na to, że mam wysłać pełny wyciąg wszystkich transakcji za ostatnie 6 miesięcy.
Zapytałem zdumiony, dlaczego za sześć miesięcy, skoro jeszcze miesiąc temu GE Money nie wiedziało nawet o moim istnieniu? Oraz dodałem, uprzejmie, że gówno ich obchodzą moje wszystkie transakcje, ponieważ to jest moja prywatna sprawa i nie będę wysyłał nikomu takich poufnych informacji. Tego samego dnia udałem się do mojego oddziału i poprosiłem o pisemne potwierdzenie, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy na moje konto nie wpłynęła żadna kwota powyżej 10000€, i żeby ten dokument wysłano bezpośrednio do GE Money (sądziłem w swej naiwności, że bezpośredni papier z mojego banku do nich cokolwiek zmieni - nie zmienił jak się nietrudno domyślić).
Żeby nie przedłużać (przez kolejne dwa tygodnie telefonów w obie strony było z 10 albo i więcej, ciągle ta sama śpiewka), przejdę do meritum. Otóż któregoś dnia zadzwonił do mnie kolejny obywatel z GE Money i poinformował, że jeżeli w ciągu najbliższych 48 godzin nie zacznę spłacać kredytu, rozpocznie procedurę komorniczą.
No to już mnie kompletnie rozjuszyło, jednocześnie nieco się wystraszyłem. Mieć na karku komornika za niespłacanie nieistniejącego kredytu - to już nie w kij dmuchał. Udałem się więc do mojego macierzystego oddziału i w okienku do obsługi klienta zapytałem czy mogą mi zasugerować co w takiej sytuacji powinienem zrobić. Pani powiedziała, żebym całą sprawę opisał, podpisał i przekazał kierownikowi oddziału, on się już tym zajmie. I żebym się nie przejmował, bo ona widzi, że w historii mojego konta nie było żadnego przelewu na 16000, i że GE Money sa firmą wyjątkowo agresywną, ale nic nie mogą zrobić. Spytała mnie też przy okazji, czy mam jakąkolwiek korespondencję od nich, i bez większego zaskoczenia przyjęła fakt, że nie mam. "Bo oni tak właśnie robią" powiedziała, "dzwonią tylko, żeby się człowiek wystraszył."
Tego samego dnia opisałem rzetelnie całą sytuację, zaadresowałem do kierownika mojego oddziału i przekazałem to pani w obsłudze klienta. Dzień później dostałem telefon z mojego oddziału, z prośbą, żebym nie prowadził z GE Money żadnych dyskusji, tylko grzecznie poprosił ich o przekazanie swoich wątpliwości drogą korespondencyjną. Tydzień później dostałem kolejny telefon z mojego banku, że sprawa została załatwiona (faktycznie GE Money przestali się do mnie odzywać). A po około roku czasu, kiedy już o wszystkim zapomniałem, dostałem pismo z GE Money, że bardzo dziękują za terminową spłatę całości kredytu w kwocie 16000€, i że zapraszają ponownie do korzystania z ich usług.
Do dzisiaj nie wiem, czy ta kasa faktycznie poszła na konto jakiegoś szczęściarza z Limerick, czy też była to zagrywka GE Money żeby zarobić trochę na naiwnym Polaczku - w każdym razie wszystko zakończyło się pomyślnie, aczkolwiek co się nadenerwowałem to moje.
Nauczka na przyszłość - nie brać kredytów konsumpcyjnych w GE Money. A tak naprawdę to najlepiej w ogóle nie brać żadnych kredytów...
A jutro będzie futro.
jak w filmie "dług"