Od kilku minut znów jestem szczęśliwym kierowcą mojej Kijanki. Autko jeździ, nic nie brzęczy, nic durnego nie mryga i ogólnie jest fajnie.
Co się stało? Nie mam pojęcia. Z bełkotu mechanika wyłapałem tylko słówko "ignition" i "replaced" więc domyślam się, że wymienili jakiś element układu zapłonowego.
Koszt całej imprezki: €50 za lawetę spod domu do mechanika. Zainteresowanym mogę dać namiary na dobrego holowniczego-laweciarza.
Tak więc niestety, zamiast pokazać teściom Wicklow Mountains, Glendalough tudzież Ardgillan Castle, pokazałem tylko wodospad w Powerscourt i dużo zieleni za oknem 😉
Ale niech się cieszą, mogą sobie poobcować z wnuczką przynajmniej, no i zamrażarka już pęka w szwach bo się teściowa rozpędziła z bigosami, potrawkami, leczami (czy "leczo" ma liczbę mnogą?) i innymi dobrami spożywczymi.
A z innej beczki, dziś pierwszy dzień w pracy po przerwie świąteczno-noworocznej. Wszyscy dookoła łażą lekko śnięci.
Zabawne.
O fajnie, że auto masz już sprawne. Jak by co to ja już mam transport po ten wzmacniacz.