Wielką ojcowską dumą napawa mnie fakt, że moje dziecko chwali się dookoła, że ma "muzycznego" tatę - i że sama też by chciała być taka muzyczna. Co prawda od przechwałek do czynów daleka droga, ale jednak miło.
W tym tygodniu moje dziecko po raz pierwszy miało lekcję gry na pianinie. Przyniosła w szkolnym plecaku nutki z odręcznymi notatkami; tłumaczyła nam z przejęciem, że taka pusta nutka bez ogonka trwa długo (trzeba doliczyć do czterech), taka z ogonkiem trwa średnio, a zamalowana na czarno i z ogonkiem, całkiem krótko. I jeszcze, że różne miejsca na pięciolinii odpowiadają różnym klawiszom. Nie rozumie jeszcze różnicy między kluczem wiolinowym a basowym (nie wspominając o miolinowym), ale nie przesadzajmy, to dopiero pierwsza lekcja.
Mi się udało, za gówniarza, wytrwać za forteklapą jakieś trzy lata - głównie dzięki uporowi rodzinki, która mnie intensywnie ścigała, żebym uczęszczał. Dziś nie żałuję - wprawdzie sama technika gry poszła w zapomnienie (nie ze wszystkim - umiem jeszcze zagrać "Pożegnanie ojczyzny" Ogińskiego, kujawiaka "Zielone listeczki", piosenkę z "Gangu Olsena" i parę innych prostych melodii), ale przynajmniej mam do dziś niezłą orientację w tonacjach, akordach, harmoniach i rozumiem zapis nutowy (nie żebym od razu płynnie grał, ale jednak). Mam więc cichą nadzieję, że córa też złapie bakcyla. Zwłaszcza, że żyjemy w kraju z bogatymi tradycjami muzycznymi (jakkolwiek niewiarygodnie by to brzmiało, naprawdę wolę Riverdance od Mazowsza...)
Tak więc jeżeli się okaże, że córa sobie radzi z pianinem, pomyślimy o gradełku do domu. Może nie od razu CVP-609GP (nie mam dziesięciu tysięcy euro luzem), ale jakieś nieduże pianino elektroniczne na cztery oktawy - czemu by nie?
A jak już przy tematyce muzycznej jesteśmy - udało mi się niedawno opchnąć skrzypce, które swego czasu omyłkowo kupiłem. I to za zaledwie 20€ taniej od ceny zakupu - nigdy nie twierdziłem, że mam zacięcie biznesowe, ale przynajmniej strata niewielka. No i teraz wiem już na pewno, że skrzypce to nie mój instrument.
Jak się omyłkowo kupuje skrzypce? 🙂
W warzywniaku. Żona wysyła człowieka po kartofle a wraca się ze skrzypcami.
Żona mówi do męża informatyka, uważnie dobierając słowa:
– Do warzywniaka idź kupić cztery marchewki. I nie kupuj skrzypiec! Jak będą cukinie to możesz kupić jedną sztukę.