Disclaimer: wszystkie występujące w poniższym wpisie nazwy barw są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwa do istniejących obiektów, postaci, zwierząt, roślin, pejzaży, urządzeń rolniczych bądź kwarków jest niezamierzone.
Pisałem ostatnio o moich poszukiwaniach taśmy maskującej 38 milimetrów - i o tym, że pracownicy nie zawsze wiedzą co sklep ma w ofercie, a już na pewno nie zamierzają się przejmować trolującą, przemądrzałą klientelą.
Dziś w drugą mańkę - szukałem niedawno farby o bardzo konkretnym kolorze. Palety kolorów w sklepach z farbami są tak szczegółowe, że czasem można natknąć się na ścianę wielkości Trafalgar Square, na której nie ma nic poza małymi, kolorowymi paseczkami z nazwami kolorów pod spodem. Nazwy są najprzeróżniejsze, od Gęsiej Kupy 7 poprzez Zmiażdżoną Dżdżownicę 3 aż po Spróchniałą Sekwoję 1.
Ponieważ jako klasyczny przedstawiciel męskiej połowy gatunku Homo Sapiens odróżniam tylko trzy kolory (fajny, chu*owy i pedalski), wybór koloru pozostawiłem swej Małży, sam występując w tej opowieści wyłącznie w roli kuriera przewożącego puszkę drogocennej Liliowej Kupy 2 z Woodie's do domu.
W sklepie puszki z farbami są na szczęście opisane, więc nawet gdyby mi wymontowali wszystkie czopki i zostawili same pręciki, doszedłbym po nazwie. Niestety, po pół godzinie szukania poddałem się. Liliowa Kupa 2 istniała wyłącznie w postaci paseczka na ścianie kolorów, ale puszki nie było.
Podszedłem więc zrezygnowany do sprzedawcy i żalę się, że nigdzie nie mogę namierzyć tego drogocennego odcienia.
Okazało się, że mógłbym sobie szukać do końca swych dni, ponieważ puszki z takim kolorem po prostu nie było. Podobnie jak z zylionem innych kolorów.
Ma to sens. Skoro sama paleta barw zajmuje, dajmy na to, sześć metrów kwadratowych, a każdego koloru wypadałoby mieć co najmniej z pięć puszek (różne litraże, od jednego aż po pięć litrów), wychodzi na to, że trzebaby dobudować drugie skrzydło sklepu na same puszki z farbą.
Tak więc, jak się okazuje, kolory są trzymane osobno, w barwach podstawowych, i dopiero na prośbę klienta miesza się te kolory żeby uzyskać Powiew Grafitu 9 albo Śliwę Aramejską 1.
Ludzie zajmujący się od czasu do czasu malowaniem i remontami zapewne uśmiechają się teraz z politowaniem. Dla mnie jednak było to odkrycie niemalże na miarę Ameryki. Otóż komputerowo sterowane urządzenie miesza kolory wedle zadanej recepturki. Do puszki z białą farbą dozownik wkrapia ściśle odmierzone ilości kolorów A, B i C, potem jeszcze trochę D i F, i gotowe. Trzeba to jeszcze tylko wymieszać (osobna maszyna) i już po minucie moim zdumionym oczom ukazała się puszka Liliowej Kupy 2. Porównałem ją optycznie z papierową próbką (bardziej dla ściemy, tak naprawdę nie odróżniłbym tego od Moczu Wielbłąda 7), podziękowałem panu obsługującemu maszynę, zadumałem się nad różnorodnością zastosowań RGB i CMYK po czym udałem się do kasy.
Wot, tiechnika...
Moje dwa ulubione kolory:
– ciuckana wisnia
– trzesiony orzech