Co może się wydarzyć w ciągu siedmiu lat?
Astrologowie twierdzą, że całkiem sporo. Na przykład taki Uran widziany z Ziemi zmienia swoją lokalizację w Zodiaku średnio raz na siedem lat (obecnie jest w Byku, aż do 2026 roku pi x drzwi).
Komórki naszego ciała obumierają, a w ich miejsce pojawiają się nowe - czas potrzebny na zastąpienie każdej komórki nową to również okolice 7 lat (choć niektórzy mówią o 10 latach).
Siedmioletni człowiek zaczyna okazywać zaawansowane poczucie humoru, wymienia sobie uzębienie z mlecznego na stałe, staje się też bardziej niezależny od rodziców. Można z nim już przeprowadzać całkiem poważne rozmowy.
Średni czas Mediana czasu trwania małżeństwa to okolice siedmiu lat. Mówią, że jak się przetrwa razem pierwszych siedem lat, potem już z górki.
Mój ostatni polski pracodawca dawał każdemu, kto przepracował 7 lat, ozdobny długopis z indywidualną inskrypcją. Niewiele brakowało, żebym się załapał.
Ale ja dziś nie o tym.
Jako że od czasu do czasu mam w życiu zrywy, żeby trochę schudnąć (co idzie mi lepiej albo gorzej - na ogół najpierw lepiej, a potem gorzej), przetestowałem przez ostatnich kilka lat dwa smartwatche a właściwie to jednego smartwatcha i jednego smartbanda. Wszystko po to, żeby nabijać kroki, bo wiadomo, regularne spacery są ważne, bo ruch, bo kalorie, bo Wogle.
Wkurzało mnie jednakowoż w tych wszystkich elektronicznych naręcznych urządzeniach, że straszne z nich szpiegule. Bo teraz takie czasy, że wiadomo, nic nie zadziała bez odpowiedniej apki na smartfonie. Jak sobie człowiek zajrzy w uprawnienia takiej apki to się włos na głowie jurek jeży. Dlatego do liczenia kroków mam teraz prościutką aplikację nie sprzężoną z żadnym smartczymś, natomiast na ręce mam - i teraz przechodzimy do meritum dzisiejszego wpisu - zegarek.
Nie smartwatch. Z e g a r e k.
Cudeńko nazywa się Casio F-91W. Wszedł na rynek w 1989 roku (33 lata temu!) i został od tamtej pory sprzedany w wielu, wielu milionach egzemplarzy. Kosztuje odrobinę ponad €10 za sztukę. Pokazuje datę i godzinę, ma też alarm i stoper. Z latami przestępnymi sobie nie radzi, więc raz na cztery lata trzeba mu 1 marca zmienić datę na 1 marca.
Napędzany jest bateryjką, która wystarcza średnio na... siedem lat.
Masz smartwatcha? Często go ładujesz? Raz na dobę? Raz na tydzień?
No właśnie.
Wygląda to cudeńko tak:
Póki co jestem zeń bardzo zadowolony. Teoretycznie jest wodoodporny, ale póki co wolę tego nie sprawdzać, więc kąpię się bezeń.
Słownik podkreślił mi bezeń. Zeń jest, a bezeń nie ma. Jest zań, przedeń, doń i odeń, ale przyń już nie. Dziwny język.
A, i ma jeszcze lampkę do sprawdzania godziny w nocy, ale wolę nie nadużywać; ponoć jak się jej używa, bateria leci w dół szybciej niż grubas na huśtawce.
Jak ja drzewiej o takim marzyłam…
Powodzenia w utrzymywaniu wagi! Niech kilogramy Ci nie ważą, toż to kwestia ważka, być jak osa… Czy jakoś tak, chociaż owady zostawmy w spokoju …
Póki co zamiast osy raczej trzmiel (żeby nie powiedzieć bąk). Pożyjemy, zobaczymy…
Ja też nie lubię być śledzona więc opaski nie podłączyłam do komórki. Poprawnie będzie kąpać się bez niego.Pozdrawiam Krystyna
No ale w kontekście tego ruchu i wogóle, to mam rozumieć że owy zegarek zapewnia krokomierz? Czy może jakoś inaczej należy sobie radzić i na przykład stawiać krok co sekundę i później specjalnie pamiętać że krokami co sekundę chodziłem między… a … Ale to nieporęczne łazić tak po ulicach z opuszczoną głową, uniesioną ręką i nosem w zegarku. Mało to poważne i przy okazji niewygodnie zakupy nosić.
Krokomierz mam w smartfonie. Głupiątko takie, ale wystarcza.
Dobrze, ale jak ten historyczny zegarek pomaga w bieganiu? Mam kilka nie-smartwatchy, może bym coś wykorzystał.
On nie ma pomagać w bieganiu tylko w sprawdzaniu daty / godziny. W chodzeniu (a może wkrótce również bieganiu) pomagają mi nogi, a w liczeniu kroków – aplikacja na smartfonie.
Główna zaleta to te siedem lat na jednej baterii. Ciągła konieczność ładowania złomu sprawia, że robię się nerwowy 🙂