Uważny Czytelnik być może kojarzy moją niedawną przygodę z zaciętą kłódką. Od tamtej pory mam w domu takie wielkie nożyce z malutkim (za to bardzo twardym) ostrzem, dzięki czemu jeżeli podobna sytuacja powtórzy się (odpukać), będę przygotowany.
Nożyce owe leżały sobie w komórce i w sumie trochę przeszkadzały. Wielki kawał sprzętu z praktycznie zerową używalnością. Trzeba schować.
No to schowałem.
Do tej skrzynki zamkniętej na kłódkę.
Geniusz!
W błędzie zorientowałem się jeszcze tego samego popołudnia, wyjąłem więc nożyce z pudła z kłódką i schowałem do drugiego, identycznego, stojącego obok. Drugie pudło nie ma kłódki, ponieważ trzymam w nim rzeczy tak wartościowe, że gdyby mi je ukradli, pewnie bym na tym jeszcze zarobił
Późnym wieczorem, tuż przed zaśnięciem, cóś mię tkło.
Noż urwał nać, motyla noga. Geniusz do kwadratu.
Wstałem, przyodziałem się nieznacznie (na szczęście wieczór był dość ciepły), wyjąłem nożyce z pudła i zaniosłem je na strych.
Tak że tak. Mówią, że stałem w kolejce po wzrost - i mają rację!
Nie geniusz tylko ……zwyczajny facet. Na pocieszenie – nie Ty pierwszy i na pewno nie ostatni – wierz mi, miałam 55 letni staż małżeński
No tak głowa jest tylko po to żeby deszcz do szyji nie wleciał