Przez ostatni tydzień przegryzałem się pracowicie przez "The Long Cosmos" Pratchetta / Baxtera. Dziś czas na recenzję.
*** SPOILER ALERT ***
Czytelników, którzy być może będą chcieli przeczytać ostatni tom sagi własnoręcznie... wróć, własnoocznie, jak już PeWuC się upora z tłumaczeniem, a wydawnictwo z wydawniczeniem, ostrzegam, że ujawniam dziś trochę szczegółów fabuły całej serii - jeżeli chcesz przeczytać serię, nie czytaj tego wpisu.
JEDNAK CZYTASZ DALEJ?
No dobra...
Powiem tak: naprawdę warto! Temat Długiej Ziemi, zdawałoby się już kompletnie wyeksploatowany w poprzednich czterech częściach, okazuje się być bardziej płodny niż się dotychczas wydawało.
Przypomnę najpierw szybciutko o co chodziło w poprzednich częściach.
W pierwszym tomie ("Długa Ziemia") autorzy zapoznają nas z ideą Ziem równoległych, między którymi można "kroczyć", jeżeli posiada się specjalne urządzenie zwane krokerem - bardzo proste w budowie, zasilane z ziemniaka. Sąsiednie Ziemie są bardzo podobne do naszej, ale niezamieszkałe przez ludzi. "Kroczyć" można albo "w lewo", albo "w prawo" (używa się też pojęć "zakrocznie" i "wykrocznie" albo "wschód" - "zachód"). Nasza "oryginalna" Ziemia jest "pośrodku" tego bajzlu, oznaczona numerem 0 (Ziemia Podstawowa, Datum). Kolejne Ziemie oznaczamy kolejnymi numerkami: Wschodnia 1, Wschodnia 2... a także: Zachodnia 1, Zachodnia 2 i tak dalej. Wygląda na to, że Ziemie się nie kończą (ani w jedną, ani w drugą stronę). Większość akcji całej serii dzieje się po "zachodniej" stronie Długiej Ziemi.
Poznajemy Lobsanga, który jest komputerową reinkarnacją mechanika samochodowego z Nepalu. Lobsang - chociaż jest "tylko" programem komputerowym, ma ogromne możliwości. Jego głównym celem (który sam sobie postawił) jest obserwacja rozwoju cywilizacji ludzkiej na Długiej Ziemi.
Okazuje się, że niektórzy ludzie potrafią przekraczać naturalnie (tj. bez krokera).
Nie da się przekroczyć z niczym żelaznym. Jeżeli chce się używać żelaza na innych Ziemiach, trzeba je tam "wynaleźć" od nowa.
Na koniec pierwszej części ktoś detonuje w Madison (na Ziemi Podstawowej) bombę atomową. Ludzie masowo "emigrują" na sąsiednie Ziemie, bo Ziemia Zero staje się praktycznie niezamieszkiwalna (promieniowanie, post-nuklearna zima itd).
W drugim tomie ("Długa wojna") widzimy, że - rozpełznąwszy się w obydwie "strony" Długiej Ziemi, ludzie zaczynają ze sobą walczyć (inaczej nie byliby ludźmi). Odkrywają inne (humanoidalne) rasy rozumne, niektóre z nich również potrafią przekraczać. Organizowane są wyprawy do Ziem odległych o dziesiątki milionów od Podstawowej. Odkrywają Szczelinę ("The Gap") - jedna z Ziem w łańcuchu została kiedyś zniszczona przez jakiś kosmiczny kataklizm; na szczęście da się szybko przekroczyć dalej, chociaż nie wszyscy to potrafią. Szczelina jest zaadaptowana przez ludzi do programu lotów kosmicznych (nie trzeba spalać milionów ton paliwa żeby uciec ziemskiej grawitacji).
Okazuje się, że niektórzy z naturalnych Kroczących potrafią znajdować tzw. "czułe punkty", przez które daje się przekroczyć w inny, "specjalny" sposób, przeskakując od razu kilkaset, kilka tysięcy, a w niektórych przypadkach nawet wiele milionów Ziem dalej. Powstaje Valhalla, centrum handlowe i kulturalne, bardzo daleko na "zachód" od Podstawowej.
Odkrywamy Następnych: nowa rasa ludzi o możliwościach intelektualnych znacznie powyżej naszych.
Trzeci tom ("Długi Mars") pokazuje wyprawę ludzi na Marsa. Okazuje się, że między kolejnymi Marsami też można kroczyć. Co ciekawsze, pas Marsów wydaje się należeć do innego "łańcucha" niż pas Ziem: po przekroczeniu na Marsie i próbie powrotu na Ziemię wrócilibyśmy na kompletnie inną "wersję" Ziemi, niż ta obok Szczeliny. Zjawisko to pozostaje niewyjaśnione; powstaje hipoteza, że Szczelina jest "skrzyżowaniem w wyższym wymiarze" między "naszą" Długą Ziemią a jakąś inną jej wersją.
W czwartym tomie ("Długa utopia") wątkiem przewodnim jest pojawienie się na jednej z Ziem tajemniczych ogromnych "srebrnych żuków", ewidentnie wytworów jakiejś wysoce zaawansowanej technologicznie cywilizacji. Z "żukami" nie da się w ogóle porozumieć. Jedynym ich celem jest - czego dowiadujemy się w dość dramatycznych okolicznościach dopiero pod koniec książki - unicestwienie planety poprzez maksymalne możliwe "rozkręcenie" jej wokół własnej osi, aby pozyskane w ten sposób materiały (i energię) spożytkować na wyprodukowanie większej ilości "żuków". Powstaje hipoteza ekspansji jakiejś innej cywilizacji na cały Kosmos. W wyniku zniszczenia tej Ziemi ginie sporo kluczowych postaci.
No i docieramy do tomu piątego ("Długi kosmos"), który jest ostatnią częścią epopei. Następni wyłapują tajemniczy sygnał z kosmosu (z okolic gwiazdozbioru Strzelca), który w najbardziej podstawowej interpretacji mówi "dołączcie do nas" - a po szczegółowej analizie okazuje się zawierać bardzo dokładne instrukcje budowy tajemniczego urządzenia o wielkości sporego kontynentu. Na jednej z odległych Ziem Następni rozpoczynają konstrukcję, która wymaga ogromnych nakładów (materiały są "importowane" z innych Ziem - w końcu to nie Atari tylko moloch o skali planetarnej). Okazuje się, że urządzenie to nic innego jak superkomputer o własnej super-świadomości. Świadomość bowiem jest niezbędna do przekraczania, a komputer ów potrafi przekraczać "w poprzek" Długiej Ziemi, w bardziej skomplikowanych wymiarach.
Mamy postać Joshui Valiente, prawie siedemdziesięcioletniego dziadka (postać znana od pierwszego tomu - pierwszy słynny naturalny Kroczący), który wybiera się na dziką wyprawę gdzieś w dalekich Ziemiach. Niestety ma wypadek i przeżywa tylko dzięki opiece trolli. To fajny, szczegółowy wątek, w którym bliżej poznajemy trolle (występujące w poprzednich częściach tylko epizodycznie).
Mamy tajemnicze Wyspy posiadające własną świadomość i potrafiące Przekraczać. Na Wyspach żyją niewielkie ludzkie plemiona. Wyspy chronią swoich mieszkańców przed niebezpieczeństwami - nikt nie wie dlaczego ani po co.
Mamy Ziemię z wielokilometrowej wysokości drzewami, teoretycznie niemożliwymi (grawitacja, ograniczenia zjawisk kapilarnych... wiadomo), tak wielkich, że pień z bliska wydaje się być płaski (nie widać krzywizny). Fizyka i biochemia owych drzew jest bardzo fajnie wyjaśniona (merytorycznie wspierał Autorów Ian Stewart, matematyk znany m. in. z serii "Nauka Świata Dysku") i wszystko okazuje się mieć sens.
Mamy nowe gatunki humanoidalnych drapieżników porywających swoje ofiary przez czułe punkty, a przez to trudniejsze do wyśledzenia.
W centrum wydarzeń jest jednak ów superkomputer, którego "rozszerzona" świadomość umożliwia "przekroczenie" w "inną stronę", które zarazem wiąże się z podróżą o setki tysięcy lat świetlnych (inne wymiary są najwyraźniej "poskręcane" i da się pokonać duże odległości "na skróty"). W końcowych rozdziałach bohaterom udaje się "przekroczyć" w ten sposób pięć razy, odwiedzają kilka interesujących światów, wracają bogatsi o mnóstwo wiedzy. Ludzkość jest gotowa na kolejną ekspansję.
"Długi kosmos" czyta się bardzo, bardzo dobrze. Jest mnóstwo żartów zarówno sytuacyjnych jak i w większej skali (na przykład opowieść o maszynie, która miała produkować - z drewna - jedną kopię dzieł Szekspira dziennie, ale wskutek błędu zaczęła się samo-replikować i po kilku tygodniach zużyła wszystkie lasy na całej planecie, zmuszając ludzi do panicznej ewakuacji na sąsiednie Ziemie). Jest liczba Pi (Ziemie o numerach 3, 31, 314, 3141, 31415... okazują się mieć specjalne znaczenie). Całość jest napisana... wiarygodnie, wciągnąłem się w lekturę do tego stopnia, że jeszcze trochę i zacząłbym się rozglądać za zbudowaniem własnego krokera 😉
Końcowy werdykt: zdecydowanie polecam. Jeżeli czytasz po angielsku, tu jest link do sklepu Amazon. A jeżeli nie, tłumaczenie Piotra Cholewy powinno pojawić się już niedługo.
A tu linki do moich recenzji (i nie-recenzji) poprzednich części serii:
aaa
Jakiś czas temu uporałam się z Długą Utopią i mam pytanie, czy wiadomo już coś o polskiej premierze długiego kosmosu? bo szukam, szukam i znaleźć nie mogę
Witam, niedawno uporałam się z Długą Utopią, i mam pytanie, wiadomo już coś o polskiej premierze Długiego Kosmosu? Bo szukam i szukam i znaleźć nie mogę 🙂
Może i coś wiadomo, ale nie mi 🙂
No to nie czytam Twojej recenzji, sięgnę po książkę, za Twoim słowem (tym, że warto, i że nawet, bardzo). Poza tym moje doświadczenie z TP jest takie, że dawkuje sobie prozę TP.
I jeszcze PeeS, czytam Inne Pieśni Dukaja, jeśli to jest książka, z którą miałeś okazję obcować, to się nie dziwię, że nie czytasz Dukaja. Ja poluję na promocję ebooków Sapkowskiego (Saga o Wiedźminie- bo z przyjemnością sobie przypomniałabym,czytałam dawno).
Wiedźmin podobno bardzo fajnie jest zrobiony w wersji audio, w Audiotece. Chyba nawet odsłuchałem jedną część kiedyś i kojarzę, że było nieźle. W sensie, superprodukcja. Ze wszystkimi odgłosami w tle i tak dalej.