Nigdy przedtem nie słyszałem o Blake'u Crouch. Dowiedziałem się o tej książce czytając wywiad z Andy Weirem ("Marsjanin", "Artemis", "Project Hail Mary" i parę innych).
Początek... nie zachwyca. Barry jest nowojorskim policjantem. Helena ma matkę z średniozaawansowanym Alzheimerem. W tle - amerykańskie wielkomiejskie życie oglądane oczyma tej dwójki. No i FMS.
False Memory Syndrome to zjawisko, którego nie udało się jeszcze wyjaśnić. Niektórzy ludzie nagle zaczynają pamiętać wydarzenia z innego życia. Takiego, które nigdy się nie wydarzyło. Lekarze są bezsilni. Choroba nie ma podłoża bakteryjnego (ani wirusowego). Nie można się nią zarazić. Co ciekawsze jednak, od czasu do czasu pojawiają się grupy ludzi cierpiących na FMS, którzy nigdy nie spotkali się w rzeczywistości, ale są ze sobą - niebezpośrednio - połączeni społecznie. Na przykład mają wspólnego znajomego na Facebooku. Albo mieszkali kiedyś tam - w różnych momentach - pod tym samym adresem. I tak dalej.
Trochę nudy. Gdyby nie nazwisko Weira, który książkę polecił, po 50 stronach odłożyłbym ją na półkę "kiedy indziej".
I głupio bym zrobił, bo w okolicach strony numer 60 sprawy nagle zaczynają nabierać tempa.
To jest książka o podróżach w czasie!
Ale jaka...
Crouch wymyślił to wszystko naprawdę interesująco. Nie chcę za dużo zdradzić, nie powiem co i jak, nadmienię tylko, że są zapętlenia czasowe, są przeplatające się linie wydarzeń i całe mnóstwo innych smaczków typowych dla tego typu opowieści. Wszystko bardzo, ale to bardzo solidnie zorganizowane. Po drodze są też wątki romantyczne, kryminalne i wojenne, żeby nie było za nudno. Jak się już przebrnie przez tych pierwszych 60 stron, potem jest już tylko lepiej, aż do ostatniego akapitu.
To jedna z tych książek, po których lekturze człowiekowi jest smutno, że się już skończyły.
Bardzo polecam.
Książkę po polsku można kupić tutaj.
… Z innej beczki… Czyli reguła pięćdziesięciu nie zawsze się sprawdza… A co jeśli byś doczytał, i potem okazało się, że gniot, to wtedy gdyby ktoś taki poleciłby Ci książkę poszedłbyś za poleceniem?
Raczej bym nie poszedł za poleceniem drugi raz.