Mam jeszcze na liście do przeczytania kilka pozycji Richarda K. Morgana, tymczasem jednak odświeżyłem sobie "Modyfikowany węgiel" - najpierw obydwa sezony na Netflix, a potem jeszcze na dokładkę książka (ale tylko pierwszy tom, potem skończył mi się rozpęd).
Nie wiem tak do końca dlaczego tak bardzo lubię tę serię, ale lubię i już. Wiem na bank, że będę jeszcze wracał i do książki, i do filmu.
Sama idea transmisji jaźni na kosmiczne odległości nie jest w literaturze jakoś specjalnie nowa. Zabijaka pokroju Takeshiego Kovacsa - też w miarę standardowy. Zawiłe i pełne zaskakujących zakamarków fabuły - było. Niedopowiedzenia, żeby trzymać czytelnika w niepewności - a jakże. Tu jednak każdy element jest spasowany z całą resztą w sposób w zasadzie perfekcyjny. Brak nudnych elementów. Odpowiednio ponure a zarazem bogate tło / świat. Dużo bohaterów. Krew się leje strugami. Dużo przemocy, seksu i szeroko pojętej rąbanki.
Oczywiście, Lem to to nie jest, mimo to uważam serię za bliską ideału.
Dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji obejrzeć serialu, porada: moim zdaniem warto zacząć od książki. Bo film, jak to film, "zafiksuje" nam w wyobraźni wygląd miejsc, gadżetów, twarzy głównych bohaterów - i już potem nie będzie takiej frajdy z lektury.
Aha, no i oczywiście warto wiedzieć, że serial na Netflix odbiega od książki prawie tak mocno jak "Wiedźmin" - pierwszy sezon jeszcze pół biedy, spora część fabuły się zgadza, powiedzmy. Ale drugi to już całkiem wolna amerykanka.
Ja właśnie kończę trzeci tom – czytałem trylogię powoli, w tempie jednej części na rok. O dziele Morgana dowiedziałem się dawno temu, ale przyznam, że to chyba Twoje wpisy na jej temat skłoniły mnie do sięgnięcia po lekturę (wydaje mi się, że już o tym tutaj wspominałem…).
Jeżeli w finale trzeciego tomu autor nie sprawi mi jakiejś gigantycznej niespodzianki, uznam, że drugi jest lepszy od pierwszego, który jest lepszy od trzeciego. Ostatnia część nie jest bynajmniej zła, ale akcja płynie stosunkowo powoli, a pewne aspekty zachowania Kovacsa wydają mi się psychologicznie nieprawdopodobne. Niewykluczone, że „jedynka” jest w gruncie rzeczy lepsza od „dwójki” – musiałbym ją jednak przeczytać raz jeszcze, rozumiejąc lepiej, o co chodzi w świecie przedstawionym, a na to czasu raczej nie znajdę.
Od serialu Netfliksowego się odbiłem, podobnie jak od wielu innych ich rzekomo dobrych produkcji. Jak na mój gust są zbyt przylizane („sleek”) od strony technicznej.
Czytałeś inne książki Morgana?
Osobiście oceniam poszczególne tomy trylogii „Altered Carbon” tak: jedynka najlepsza, potem druga połowa dwójki, potem trójka, na koniec pierwsza połowa dwójki. Netflix – jak już wspomniałem – zrobił z „Altered Carbon” mniej więcej to samo, co z „Wiedźminem”: początek niby trochę przypomina oryginał, ale czym dalej w las, tym gorzej. Po kilku odcinkach serialu w zasadzie można zapomnieć, że była jakakolwiek książka.
Inne książki Morgana czytałem – może nie wszystkie, ale kilka: „Market Forces”, „Thin Air”, „Thirteen”.
„Thin Air” i „Thirteen” *chyba* dzieją się w tym samym świecie; niektóre marki i imiona się powtarzają, choć akcja jednej z nich toczy się na Marsie a drugiej na Ziemi. Obie uwielbiam i prawie na pewno do nich wrócę. Zwłaszcza „Thirteen” jest naprawdę niesamowita.
„Market Forces” też daje radę, czyta się świetnie – jest to jedyna znana mi książka Morgana, gdzie głównym bohaterem *nie jest* genetycznie napompowany mięśniak.
Zarówno w „Thirteen” jak też w „Market Forces” autor robi identyczny trick: w króciutkim pierwszym rozdziale pokazuje pewną scenę; czytelnikowi wydaje się, że wie o co chodzi, ale potem, gdzieś w połowie książki, akcja powieści dobiega do tej właśnie sceny i aż się włos na głowie jeży jak bardzo się myliliśmy. W „Thirteen” szok jest taki, że na chwilę musiałem przerwać lekturę i przetrawić co się naprawdę wydarzyło 🙂
Zakupiłem też w lutym 2021 (w przedsprzedaży) „Gone Machine”, miała wyjść w zeszłym roku, przesunęli już datę wydania kilka razy, obecnie celują w listopad 2023 o ile mi wiadomo.
Ten sam trick jest też wykorzystany w prologu „Woken Furies”. 🙂