Czas na listę ostatnio obejrzanych filmów. Dużo fajności. Jeden bubel.
Bez dalszych wstępów, lecimy. W kolejności oglądania, ostatnie na początku:
1 "Project Adam". Gatunek: Komedia / Sci-Fi / Akcja. W roli głównej Ryan Reynolds przybywający z przyszłości w celu zapobiegnięcia wynalezieniu maszyny czasu. Paradoks? Lubimy paradoksy! Młody Walker Scobell gra młodszą wersję Reynoldsa, Mark Rufallo - jego ojca, gdzieś w tle jeszcze Jennifer Garner i Zoe Saldana. W sumie całkiem fajne kino, ale takie na jeden raz. Akcja za akcją, gag za gagiem, można się pośmiać. Jak dla mnie 8/10
2 "Vikings: Valhalla". Kontynuacja oryginalnych "Wikingów", ale nie bezpośrednia tylko tak ze 150 czy 200 lat później. Może by mi się spodobało gdybym nie znał oryginału. Po obejrzeniu paru odcinków stwierdziłem, że wieje nudą i spasowałem. Klimaty bardzo podobne do większości tego typu produkcji, czyli w skrócie jatki i polityczne zagrywki, w tle jakiś romans czy dwa. 6/10.
3Absolutna porażka w klasie filmów katastroficznych, czyli "13 minut". Amy Smart to jedyna twarz, którą tu kojarzę - chyba głównie z "Adrenaliny" ze Stathamem, w której gra głupią blondie. Ten kanadyjski gniot zmarnował mi 108 minut życia. Pomysł niby całkiem fajny: na niewielkie miasteczko idzie wielkie tornado, meteorologowie niby coś tam ostrzegają, ale kto by ich słuchał, a jak się okazuje, że trzeba spierdzielać to oczywiście jest już prawie za późno. W tle nieszczęśliwe miłości, jakieś ciąże i inne cuda na kiju. Nie polecam. 2/10.
4 "Space Force". Serial slapstickowy w konwencji Sci-Fi, z bardzo mocną obsadą (John Malkovich, Steve Carrell, Lisa Kudrow i parę innych dużych nazwisk). Nawet fajnie się zaczyna, ale po paru odcinkach trochę mnie zmęczył. Temat przewodni: Amerykanie lecą na Księżyc. Fajne efekty, mnóstwo humoru (kto kojarzy Malkovicha i Carella ten wie, czego można się spodziewać: absolutnie wszystkiego!), dobra dynamika, mnóstwo politycznej niepoprawności, ale czegoś mi tu jednak po paru odcinkach zabrakło. Ciężko powiedzieć czego konkretnie - zamiast słuchać mojej opinii, najlepiej obejrzyj i zdecyduj samodzielnie 🙂 Moja ocena: 7/10.
5I znów Sci-Fi i podróże w czasie. Tym razem "Travellers", serial, którego pierwszy sezon wciągnąłem jak gęś kluskę, bardzo sprawnie zrobiona opowieść - nie chcę zdradzać szczegółów, bo tam jest wszystko istotne od pierwszego odcinka - w każdym razie dość dobrze radzą sobie z czasowymi paradoksami, technologicznie też dość wiarygodne, no i sporo akcji. Drugi sezon jakby nieco spowolnił i się rozmydlił, nie dotrwałem do końca. Moja ocena: 8/10.
6 "Project Power", Sci-Fi / Akcja. Solidne patrzadło. Na rynku narkotyków pojawia się nowa substancja. Pigułka, której zażycie daje człowiekowi supermoce, ale po pierwsze tylko na pięć minut, po drugie nie wiadomo jakie (każda pigułka daje jakąś losową supermoc), a po trzecie można czasem pechowo trafić na pigułę, która zadziała trochę za mocno i człowiek w efekcie umrze lub zostanie kaleką. Obsada dość mocna - w głównych rolach Jamie Foxx i Joseph Gordon-Levitt. Policjanci i złodzieje, fajne efekty, akcja non-stop. Jednorazówka, ale moim zdaniem warta grzechu. 9/10.
7Film Sci-Fi z 2011 roku, który już kiedyś oglądałem, ale trafiłem na niego niedawno i obejrzałem jeszcze raz. "In Time" z Justinem Timberlake i Amandą Seyfried w głównych rolach (oprócz tego jeszcze złowrogi Cillian Murphy oraz wcale nie komediowy Johnny Galecki). Opowieść o wyidealizowanym świecie w dalekiej przyszłości, w którym udało się powstrzymać starzenie. Każdy człowiek w wieku 25 lat po prostu przestaje się starzeć - ale żeby nie było za łatwo, każdy dostaje do dyspozycji 1 rok czasu. Czas jest walutą. Chodzi się do pracy, żeby zarobić więcej życia. Można czas wygrać (lub przegrać) w kasynie, albo po prostu przekazać komuś innemu za pomocą uścisku dłoni. Tak się zaczyna - a co dalej, nie powiem, bo a nuż. W każdym razie polecam. 9/10.
8Ostatni na dzisiejszej liście jest "Don't Look Up", komedia Sci-Fi o wymowie całkiem jednak nie komediowej ani nie fantastycznej. W kierunku Ziemi leci kometa, naukowcy ostrzegają, ale wychodzi jak zwykle. Jest i śmieszno, i straszno. Bardzo polecam (nie każdemu może się spodobać) - świetny pastisz na wszelakich oszołomów zapatrzonych w reality-tv i wierzących w płaską ziemię, chemtrails tudzież homeopatię. Polecam. 9/10.
Z Twojej listy widziałem tylko „Don’t Look Up” i zgadzam się, że to świetna rzecz. Jeden ze stosunkowo rzadkich filmów, które wciągają od dosłownie pierwszej sceny i utrzymują wysoki poziom aż do końca.